sobota, 23 sierpnia 2014

11. To dzisiaj jest twój pierwszy raz.

Przetarłam zaspane oczy i podniosłam się z ciepłego łóżka. Lekko się przeciągnęłam, a z moich ust wydobył się dźwięk, który najczęściej wydają kot. (Czy chodziło ci o miałk? Co? Miałk. A co to? Nie ważne...) Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic ciekawego... nadal. 
- Tak bardzo chcę wrócić do domu - jęknęłam i podeszłam do krzesła na którym wisiał mój kardigan. Wyjątkowo dziasiaj moja piżama składała się z czarnej, koronkowej bielizny. Poczułam lekki powiew chłodnego wiatru, a na mojej skórze pojawiła się małe górki. Szybko założyłam sweterek i podeszłam do okna. Pogoda była zwyczajnie brzydka. Szare chmury, chłodny wiatr i brak słońca. Kąciki moich ust podeszły lekko w górę. Naprawdę uwielbiałam taką pogodę. Mogłam wtedy nosić moje ulubione ubrania, bez odczuwania na sobie pogardliwych spojrzeń. Ludzie to kanalie. A jedna z nich znajduje się gdzieś w tym domu, albo i nie... Oby nie. Pchnęłam drzwi i rozejrzałam się po korytarzu. Cisza. Przyjazna lecz czasem zdradliwa. Wolnym krokiem pomaszerowałam na dół. Weszłam do salonu i sprawdziłam czy coś się zmieniło. Jednak nic nie przykuło mojej uwagi. Nic nie było potłuczone, niczego nie ubyło. Jedynie zauważyłam, że na oparciu sofy leżała czarna bluza. 
- Hmm... Pewnie ten dupek ją zostawił - powiedziałam i ruszyłam do kuchni. Sięgnęłam do szfki, aby wyjąć z niej szklankę. Chwilę później odstawiłam ją do zmywarki. Spojrzałam na stół i chwiciłam paczkę papierosów. Wyszłam z kuchni i postanowiłam zapalić. Zatrzymałam się jeszcze przy szafie na buty i chwyciłam pierwszą lepszą parę, którą były czarne, okropnie wysokie platformy. Szybko wciągnęłam się na stopy i ruszyłam powolnym krokiem w stronę tarasu. 
- Teraz to muszę wyglądać jak dziwka - zaśmiałam się i zaczęłam obracać paczkę papierosów w dłoniach. Spojrzałam na nią. Ej, przecież ja takich nie palę, a Harry jest przeciwnikiem tytoniu. Kurwa, mam gościa. Oby to była kobieta, nie chcę paradować przed obcym facetem wyglądając jak prostytutka. Weszłam na taras i lekko się rozejrzałam. Żadnej żywej duszy. Jeszcze raz spojrzałam na paczkę. Wyjęłam jednego papierosa i włożyłam do do ust, a następnie podpaliłam. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się kiepską pogodą i chwilą błogiej ciszy. Nagle usłyszałam za sobą chrząknięcie. 
- Kurwa - powiedziałam i odwróciłam się w stronę salonu. Spojrzałam na chłopaka, który opierał się o framugę drzwi z zadziornym uśmieszkiem. 
- A jednak... wiedziałam, że nie są moje - pokiwałam z uznaniem głową i odrzuciłam chłopakowi paczkę. Gdy blondyn wyjmował papierosa, ja miałam czas na przyjrzenie się jego osobie. Wysoki, znacznie wyższy ode mnie blondyn. Ubrany w czarne, podziurawione rurki oraz koszulkę tego samego koloru.
Na nogach miał czarne trampki. Uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że nie tylko ja bardzo lubię czarny kolor.
- Podoba cie się to co widzisz? - zapytał i spojrzał mi prosto w oczy z cwanym uśmieszkiem.
- Nie jest źle, ale nie powala - powiedziałam i jeszcze raz przebiegłam po nim wzrokiem.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie - mruknął lekko przygryzając wargę, w której znajdował się czarny kolczyk.
- Kłamiesz - syknęłam i podeszłam bliżej do chłopaka.
- Nie tylko ja tutaj kłamię - odpowiedział z uśmiechem.
- Ja nigdy nie kłamię, kotku - szepnęłam i przydeptałam papierosa.
- To dzisiaj jest pierwszy raz - odpowiedział zaciągają się dymem.
Poczułam zimny wiatr. Zawinęłam się bardziej swetrem i zrobiłam krok w tył.
- Dyskutujemy na temat naszego wyglądu, a ja nawet nie znam twojego imienia - powiedziałam dotykając paznokciem klatki piersiowej chłopaka i podnosząc jedną brew.
- To nie była dyskusja, kotku - powiedział akcentując ostatnie słowo.
- Hmmm... - spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Luke.





- Grzeczny chłopiec - przejechałam paznokciem po policzku i brodzie chłopaka zachaczając o wargi.
Na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmieszek.
-  A ty jak masz na imię, królowo terroru? - zapytał przykładając palec do mojej klatki piersiowej.
- Lux - odpowiedziałam i strzepnęłam jego rękę.
- Grze...
- Nie próbuj nawet tego powtórzyć - warknęłam - a teraz chodź, bo mi zimno.
Złapałam go za rękę i ruszyłam do salonu.
Popchnęłam chłopaka na sofę, a sama poszłam się przebrać w coś cieplejszego i mniej wyzywającego.
- Ej! - krzyknął blondyn kiedy wychodziłam z salonu.
- Nie zasłużyłeś na nic więcej - rzuciłam i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Pozbyłam się również swetra i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Ubrałam się w czarne obcisłe spodnie i luźny sweter tego samego koloru. Założyłam kilka naszyjników oraz czarne, ciężkie buty. Popsikałam się perfumami i z parą butów w ręce zeszłam na dół. Obuwie wrzuciłam do szafy znajdującej się przy drzwiach. Wróciłam do salonu z lekkim uśmieszkiem. 

- Hej - rzuciłam. Mój gość zdążył rozłożyć się na sofie, zgarniając przy tym coś do jedzenia i picia. Patrzył się z wielkim uśmiechem na serial lecący w telewizji. Podeszłam do kanapy i zrzuciłam długie nogi blondyna, a następnie zajęłam miejsce. Chłopak popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem i położył swoje nogi na moich udach. 
- Czy ty się nie pomyliłaś, dziewczynko? - zapytał mrużąc oczy.
- Nie, a ty? Nie za wygodnie? - powiedziałam i wbiłam paznokcie w jego nogi. Niestety blondyn nic nie poczuł. Hmmm... szkoda. 
- Jest idealnie. Dzięki za troskę - odpowiedział i wrócił do oglądania serialu.
- Nie ważne - rzuciłam i zaczęłam bawić się brzegiem jego nogawek. 
- A tak ogólnie to gdzie jest ten dupek Styles? - zapytał nagle i podniósł się do normalnej pozycji. Chociaż ona nie była do końca normalna, ponieważ blondyn nadal trzymał na mnie nogi. 
- Sama nie wiem. A co? Jesteś jego znajomym? - zapytałam patrząc na usta chłopaka, w których znajdował się czarny kolczyk. 
- Wręcz przeciwnie - powiedział z nutką tajemniczości przygryzając lekko wargę. 
- Ahh... - westchnęłam i uśmiechnęłam się do blondyna - więc wiele nas łączy. Mi też daleko do jego koleżanki. Chłopak jedynie się zaśmiał i wrócił do swojej poprzedniej pozycji. 
- No. To co oglądamy, czy masz ochotę na coś innego? - zapytał patrząc mi w oczy z zadziornym uśmieszkiem. 
- Bardzo kusząca propozycja, ale wolę coś obejrzeć - odpowiedziałm unosząc jedną brew. 
- Jeszcze zmienisz zdanie - szepnął.
- Nie sądzę.
- Zobaczymy.
- Dobrze.

                                     ~*~ Kilka godzin później ~*~

- I co? Nie zmieniłam zdania - wytknęłam język odprowadzając blondyna do drzwi.
- Jak nie dzisiaj to kiedy indziej, ale na pewno zmienisz - odparł podnosząc się z sofy.
- Coś wątpnie, kotku - rzuciłam opierając się o drzwi. Luke zaczął iść powolnym krokiem w moją stronę ze swoim uśmieszkiem. Stanął naprzeciwko mnie kładąc jedną rękę na ścianę obok mojej głowy. 
- Ej, czemu jesteś taki wysoki? - wypaliłam przebiegając wzrokiem po ciele chłopaka. 
- Nie zmieniaj tematu, kotku - szepnął przygryzając wargę.
- Nie mów do mnie kotku - warknęłam mrużąc oczy. 
- A jak ty do mnie mówisz ,,kotku" to jest dobrze? - spojrzał na mnie podnosząc brwi.
- Zgadłeś - odpowiedziałam z zadziornym uśmieszkiem. Chłopak ostatnj raz przebiegł po mnie wzrokiem, złapał za ramiona, podniósł i lekko przesunął. 
- Do widzenia,  skarbie - szepnął i musnął wargami mój policzek. 
- Luke - jęknęłam. Blondyn odwrócił się ze swoim firmowym uśmieszkiem na twarzy i spojrzał mi w oczy.
- Tak?
- Zapomniałeś bluzy -powiedziałam stając znów pewnie - skarbie.
- Ktoś tu się szybko uczy - rzucił ponownie wychodząc z domu. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Na pewno niedługo zdołam się przekonać. Do zobaczenia. 
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem, a gdy wsiadł do samochodu, zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie z wielkim uśmiechem.  
- Chyba mam sprzymierzeńca w tej wojnie....