czwartek, 29 maja 2014

Źle...

Przepraszam za mojego ostatniego posta.
Okropnie mi się nie podoba i najwyraźniej wam też. Jest bardzo mało wyświetleń, a patrząc na poprzednie posty to okropna statystyka. Nienawidzę siebie za ten okropny rozdział. 
Proszę, powiedzcie mi co mam napisać. Co chciałbybyście/chcielibyście zobaczyć na tym blogu? Jak mam dokończyć to opowiadanie? Nie mam już pomysłów na posty. Jestem zła...
Straciłam wszystkie pomysły. A wy mało komentujecie i nie wiem co wam się podoba, a co nie. Straszne.Przepraszam za mojego ostatniego posta.Okropnie mi się nie podoba i najwyraźniej wam też. Jest bardzo mało wyświetleń, a patrząc na poprzednie posty to okropna statystyka. Nienawidzę siebie za ten okropny rozdział. 

Przepraszam... 

niedziela, 25 maja 2014

8. Koniec wycieczki

- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Zostaje. - oznajmiłam i odwóciłam się na pięcie. Szybko poczułam na swojej dłoni mocny uścisk. 
- Nie. - odpowiedział oschle - Idziemy. Chłopak zaczął mnie ciągnąć przez salon w stronę wyjścia.
- Zostaw mnie. Powiedziałam ci już, że zostaje - wyrwałam rękę z jego uścisku i stanęłam naprzeciwko niego. Chłopak spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem. Podniosłam jedną brew i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- A ja powiedziałem ci już, że wychodzimy - warknął. Pokręciłam przecząco głową i ruszyłam z powrotem do salonu. Podeszłam do stołu i wzięłam pierwszy lepszy napój żeby się odstresować. Oparłam się o blat i upiłam łyk. Patrzyłam na ludzi. Było już bardzo późno, a oni nadal tańczyli. Czy kiedykolwiek im to się znudzi? Nagle z moich przemyśleń wyrwała mnie postać, która pojawiła się przede mną. Chłopak wyjął z mojej ręki drinka i odstawił go na stół. Podszedł do mnie bliżej. Sekundę później byłam przewieszona przez jego ramię. 
- Kurwa, Harry! Odstaw mnie na ziemie! - biłam go po plecach i próbowałam się wyrwać. 
- Zamknij się - warknął kiedy wyszliśmy z imprezy. Gdy znaleźliśmy się przy ulicy odstawił mnie na miejsce. Spojrzałam na niego obrażona.
- Zachowuj się, księżniczko - powiedział i oparł się o swój samochód. Bez słowa ruszyłam w przeciwną stronę. Niestety nie udało mi się to. 
- Tym razem nie będzie tak łatwo - powiedział trzymając mnie za ramię. Pociągnął mnie lekko żeby zmniejszyć odległość między nami. Następnie otworzył drzwi od strony pasażera. Spojrzał na mnie, a następnie na fotel.
- Wsiadasz, czy mam cię do tego zmusić? - zapytał zabijając mnie wzrokiem.
- Pieprz się Styles - powiedziałam i wsiadłam do auta. Chłopak jedynie pokiwał głową i przeszedł na drugą stronę i zajął miejsce. Chwilę później ruszyliśmy. Oparłam głowę o szybę i przyglądałam się domom, które mijaliśmy. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Po jakiś 15 minutach chłopak się zatrzymał. Otworzyłam oczy i lekko się przeciągnęłam.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam spoglądając na niego. 
- Musieliśmy zatrzymać się na stacji - oznajmił - ty zostajesz.
- Nigdy - warknęłam i wysiadłam z auta - ty nie masz nic do gadania, a do tego muszę zapalić. Ty załatw co musisz, a ja tu zostanę... będę grzeczna... może. 
- Ile może być problemów z jedną dziewczyną?! - zapytał odchodząc. Wyjęłam paczkę papierosów i oparłam się o samochód. Odpaliłam jednego, a resztę schowałam do kieszeni kurtki. Nagle przypomniałam sobie o moim telefonie. Chciałam sprawdzić czy nie ma go w samochodzie, ale okazało się, że jest zamknięty.
- Pieprzony Harry - warknęłam i ruszyłam do sklepu, do którego wszedł chłopak. Gdy weszłam do środka bardzo jasne światło lekko mnie oślepiło. Spojrzałam na zegar wiszący nad kasą. Jest dopiero 3:22. Mamy dobry czas. Gdy mój wzrok powrócił do normalności zaczęłam się rozglądać za moim nowych znajomym. Od razu go zauważyłam, ponieważ był znacznie wyższy niż półki. Zdenerwowana podeszłam do niego. 
- Co ty tu robisz, księżniczko? - zapytał wciąż patrząc na jakieś ciastka. 
- Nudziło mi się - odpowiedziałam i przebiegłam po nim wzrokiem. Ubrany był w czarne obcisłe spodnie, czarny t-shirt i skórzaną kurtkę. Nieźle... 
- Skończyłaś już mnie podziwiać? - zapytał przesuwając sie w prawą stronę. 
- Chciałbyś być podziwiany przeze mnie. W marzeniach - odpowiedziałm i skrzyżowałam ręce na piersiach. 
- Tak, tak wmawiaj sobie - pokiwał głową.
- Czy mogę odzyskać mój telefon? - zapytałam i podeszłam tak żeby móc spojrzeć mu w oczy. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę. 
- Przesuń się, dziewczynko - złapał mnie za biodra i przestawił w inne miejsce - tu wyglądasz lepiej, bo mi nie przeszkadzasz. 
- Oddaj mi ten telefon, frajerze - warknęłam, ale na tyle cicho żeby sprzedawca nie mógł usłyszeć. 
- Zamknij się. Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie frajerem to ja wpakuję ci kulkę w łeb - powiedział i znowu się przesunął.
- Kurwa - powiedziałam i uklęknęłam. Chłopak podszedł do mnie i lekko szturchnął. Podniosłam na niego wzrok. Patrzył się na mnie. To było okropnie niekomfortowe. Doskonale wiedziałam, że jest okropnie wkurzony, ale jakoś się powstrzymuje żeby nie rozwalić wszystkiego w tym sklepie. Chłopak złapał mnie za rękę i zaciągnął do kasy. Nie miałam siły protestować. Ten dzień był pełen dziwnych zwrotów akcji. Najpierw moja zabójczyni dołączyła do nas. Później ta impreza. Alkochol. No i on. 
- Proszę, oddaj mi telefon - szepnęłam i oparłam głowę o jego ramię.
- W tylnej kieszeni - odpowiedział, gdy sprzedawca kasował zakupy. Ręką, którą trzymałam na jego plecach zaczęłam zjeżdżać na dół. Gdy wyczułam telefon wyciągnęłam go z kieszeni. 
- Idziemy - powiedział i ponownie złapał mnie za rękę. Gdy wyszliśmy na zewnątrz zimny wiatr przebiegł po moim niczym nie okrytym ciele. Przeszedł mnie dreszcz. Zamknęłam oczy i wciągnęłam zimne powietrze.
- Wsiadaj - powiedział oschłym głosem. 
- Mógłbyś mi nie rozkazywać? Zauważ, że mamy ze sobą spędzić dwa tygodnie - odpowiedziałam tak samo oschle i wsiadłam. Wyjęłam telefon z kieszeni i sprawdziałam wiadomości oraz połączenia. Pusto. Znowu... Czy rodzice na prawdę o nas zapomnieli? A podobno tak mnie kochali... Śmieszne. Prychnęłam i schowałam telefon. Samochód ruszył. Ponownie zapanowała cisza. Poprawiłam się i usiadłam w wygodniejszej pozycji. 
- Daleko jeszcze? - zapytałam, gdy minęło 10 minut. 
- Nie - odpowiedział i zerknął na mnie.
- Świetnie - westchnęłam i oparłam głowę o szybę. Chwilę później byliśmy na miejscu.
- Koniec wycieczki - powiedział i wyszedł z samochodu. 
- Wreszcie - popchnęłam drzwi. Lekko się przeciągnęłam i rozejrzałam. 





- Ładnie - szepnęłam i odszukałam wzrokiem Harry'ego. Chłopak wyjmował rzeczy, które kupił na stcji benzynowej. Oparłam się o samochód i założyłam ręce na piersi. Wiatr nie wiał, ale było chłodno. 
- Masz - podał mi moją kurtkę, którą rzuciłam gdzieś na tylne siedzenie.
- Dzięki - powiedziałam i założyłam ją.
- Zapraszam - oznajmił i wskazał dłonią na chodnik prowadzący do drzwi. Skinęłam głową i ruszyłam. Zatrzymałam się przy drzwich. Chłopak otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Rozejrzałam się po domu. Po prawej stronie były schody prowadzące na piętro, po lewej dwie pary drzwi, a naprzeciwko mnie wielki salon, a za nim taras. Może nie było przytulnie, ale było bardzo ładnie. Pokiwałam z uznaniem głową. Chłopak wyszedł z pierwszego z pomieszczeń, najprawdopodobniej kuchni. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na podłogę, a obok niej znalazły się moje buty.
- Nie musisz - powiedział i ruszył do salonu.
- Spoko, ale i tak nie mam zamiaru siedzieć tu w tych szpilkach. To niewygodne - powiedziałam i poszłam za chłopakiem. Brunet rozłożył się na sofie, a ja zaczęłam rozglądać się po salonie. Przy oknie zauważyłam fortepian. Był biały i piękny. Odrazu do niego ruszyłam. Chwilę się mu przyglądałam, a następnie usiadłam.




Przypomniały mi się wszystkie lekcje i rodzinne niedziele, kiedy graliśmy na fortepianie i śpiewaliśmy. Było tak cudownie i nawet realistycznie. Zamknęłam oczy i położyłam palce na klawiszach. 
Lost between Elvis and suicide
Ever since the day we died, well
I’ve got nothing left to lose
After Jesus and Rock N Roll
Couldn’t save my immoral soul, well
I’ve got nothing left
I’ve got nothing left to lose


Odśpiewałam część i otworzyłam oczy. Spojrzałam na mojego towarzysza. Lecz nie był on zainteresowany moją osobą. I bardzo dobrze. Mam nadzieję, że te dwa tygodnie spędzę we własnym towarzystwie zdala od niego. Podniosłam się i przeszłam po salonie. Byłam zmęczona, a sukienka nie była najwygodniejszym ubraniem jakie chciałam mieć na sobie. Ponownie spojrzałam na bruneta. Nie interesowało go co się ze mną dzieje. Dlaczego zwyczajnie nie mógł mnie odwieźć do domu i powiedzieć temu znajomemu, że jestem u niego? Jest okropnie tajemniczy i w ogóle nie obchodzi go czy jeszcze żyję. Podobnie jak moi rodzice. Postanowiłam zwrócić na siebię uwagę. Stanęłam przed nim zasłaniając mu telewizor. Chłopak przebiegł po mnie wzrokiem i zatrzymał się na twarzy.
- Co? - zapytał oschłym głosem
- Może byś się mną zainteresował? Nie obchodzi cię to czy nawet jeszcze żyję, a jakbym tam zeszła na zawał? - zadawałam pytania stojąc nieruchomo
- To byłby spokój - westchnął i podniósł się do pozycji siedzącej. 
- No właśnie, nie musiałabym spędzać z tobą czasu - podążyłam wzrokiem za jego osobą. Chłopak wstał i popatrzył na mnie z góry. Przeszedł tak, że tym razem ja stałam plecami do sofy i popchnął mnie na nią. 
- A teraz tu usiądziesz i powiesz czego ode mnie chcesz - powiedział i zaczął wędrować po salonie.
- No dobrze. Nie mam ubrań, a ta sukienka jest niewygodna. Jestem zmęczona - powiedziałam to co przyszło mi do głowy.
- Spoko - pokiwał głową - podnoś się z sofy. Idziemy.
Westchnęłam i ruszyłam za chłopakiem. Weszliśmy na piętro. Korytarz był bardzo długi i ciemny. Po cholerę mu tyle drzwi?! Mieszka tu sam, prawda? Oby. Nie chcę tu żadnych jego znajomych.  Chłopak wszedł do jednego z pomieszczeń. Ruszyłam za nim. Oparłam się o framugę i obserwowałam jego poczynania. Najpierw podszedł do komody, później wszedł do innego pomieszczenia, najprawdopodobniej łazienki. Ponownie podszedł do komody i wyciągnął z niej czarny t-shirt.
- Masz - rzucił do mnie koszulką - wystarczy, księżniczko?
- Tak, a teraz powiedz mi gdzie będę spać - podniosłam jedną brew i spojrzałam na Harry'ego. 
- Tam - wskazał drzwi znajdujące się naprzeciw pokoju, w którym byliśmy. 
- Okej - powiedziałam i ruszyłam do pokoju. Usłyszalam za sobą chrząknięcie. Odwrociłam się i spojrzałam na chłopaka. Harry podniósł brwi i lekko przechylił głowę.
- Dziękuję Harry - powiedziałam przesłodzonym głowem i uśmiechnęłam się.
- Tak lepiej - powiedział i zszedł na dół - dobranoc.
- Dobranoc - szepnęłam, gdy weszłam do pokoju. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. W łazience znalazłam ręczniki i różne płyny pod prysznic. Nieźle... Spojrzałam na umywalkę, na której stała kosmetyczka. 
- Co? - zapytałam zdziwiona - Jakiś fetysz damskich kosmetyków? 
Zajrzałam do torebeczki, a w niej znalazłam bardzo dużo drogich kosmetyków. Zadziwiasz mnie coraz bardziej, Harry.
Weszłam pod prysznic i umyłam włosy. Po około 30 minutach byłam już umyta i przebrana w ,,piżamę". Spojrzałam w lustro. Moje włosy były już prawie suche. Zmyłam makijaż i umyłam twarz. 
- Cudownie - powiedziałam wycierając twarz w ręcznik. Wróciłam do pokoju i odnalazłam telefon. Zero wiadomości. Pewnie Sky i Celes jeszcze ,,pracują". Uśmiechnęłam się do telefonu. Postanowiłam, że nie będę siedzieć sama na górze. Owinęłam się w koc i wyszłam z pokoju. Na korytarzu było ciemno i bardzo spokojnie. Słyszałam odgłosy telewizora i wesołe rozmowy. Nagle usłyszałam ciężkie kroki. Odruchowo oparłam się plecami o ścianę i ruszyłam w stronę schodów. Rozejrzałam się po korytarzu, ale nikogo tam nie było. Niespodziewanie przede mną pojawiły się trzy ogromne psy. Westchnęłam i uśmiechnęłam się. 
- Jakie śliczności - powiedziałam i uklęknęłam.




Psy zaczęły na mnie skakać wymachując ogonami. Jeden z nich mnie przewrócił i zaczął składać na mojej twarzy mokre pocałunki. Wymachiwałam rękami próbując się uwolnić. 
- No dobra! Już! - krzyknęłam i podniosłam się. Spojrzałam na zwierzaki. Były one ogromne. Wszystkie sięgały mi do piersi. Ostatni raz pogłaskałam każdego z osobna i ruszyłam w stronę schodów.
- Chodźcie - szepnęłam z uśmiechem. Psy zaraz znalazły się obok mnie wesoło wymachując ogonami. Zeszłam na dół. Usłyszałam bardzo głośne rozmowy. Będzie ich około 10. Dlaczego ja zeszłam na dół?! Teraz będę musiała tu siedzieć... Kill me. Westchnęłam i już miałam ruszyć, ale ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłam się do tej osoby i na nią spojrzałam. 
- Znowu ty - powiedziałam i wywróciłam oczmi. 
- Tak, ja. Czego tu szukasz... ubrana w to? - zapytał i przebiegł po mnie wzrokiem. Spojrzałam na swój strój, który nie był jakiś zjawiskowy. Byłam ubrana w t-shirt Harry'ego i majtki. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na chłopaka.
- Na luzie - powiedziałam - przecież mam koszulkę. Uśmiechnęłam się chytrze i lekko podciągnęłam koszulkę. 
- Dobra, dobra. Przestań. W moim salonie jest stado napalonych facetów, a ty stoisz tutaj prawie goła - powiedział i obciągnął niżej moją koszulkę. 
- Chciałabym ich poznać - szepnęłam i oparłam się plecami o ścianę. Brunet podszedł do mnie bliżej i oparł jedną rękę na wysokości mojej głowy.
- Nie interesuje mnie, że chcesz ich poznać. Żaden z nich nie ma prawa ciebie dotknąć, a nawet spojrzeć - warknął i zaczął obkręcać sobie wokół palca końcówki moich włosów. Nagle chłopak odwrócił wzrok i spojrzał z obawą w stronę salonu. 
- Hej, Harry! - usłyszałam wesoły głos jednego z facetów. 
- Kurwa - warknął i spojrzał na mnie - idź grzecznie na górę. Skinęłam głową, odwróciłam się i ruszyłam. Gdy przeszłam obok Harry'ego poczułam, że uberzył mnie w pośladek. Odwróciłam się w jego stronę i przejechałam paznokciem wzdłuż szyji i powiedziałam ,,UMRZESZ". Brunet jedynie na mnie spojrzał z chytrym uśmieszkiem. Odwróciłam się i weszłam na górę. Chwilę później znalazłam się w swoim pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i zgasiłam światło. Wyjęłam z kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. Zapaliłam papierosa i zamknęłam oczy, jak to miałam w zwyczaju. 
- To wszystko nie ma sensu... 

Nie wiem...

Nie mam pojęcia dlaczego piszę coś tutaj zamiast zająć się nowym rozdziałem. Dla waszej uciechy jest on napisany w połowie, ale jest i zła wiadomość. Nie wiem co dalej napisać...

A jednak nie... Mam pomysł! 
Na razie nie będę obiecywać, że rozdział pojawi się dzisiaj lub jutro. Sama nie wiem kiedy to będzie, ale mam nadzieję, że szybko.














- J.

środa, 14 maja 2014

7. Niech zacznie się zabawa

Minęło około godziny odkąd dowiedziałyśmy się o nowej misji. Umówiłyśmy się, że mamy wyrobić się w trzy godziny i czekać na dole. Po wzięciu prysznica wysuszyłam włosy i ułożyłam je jak zwykle. Następnie zrobiłam makijaż, który nie różnił się od mojego codziennego. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Mam jeszcze pół godziny do naszego spotkania. Lekko westchnęłam. Postanowiłam, że pomaluję paznokcie. Ponownie weszłam do łazienki i wybrałam lakier, oczywiście czarny. Był to mój ulubiony kolor, mimo że niektórzy uważają go za nieodpowieni dla dziewczyny, ale mnie ich zdanie nie interesuje. Gdy moje paznokcie wyschły, a stało się to bardzo szybko, zaczęłam się ubierać w to co ,,dostarczyła" mi siostra. Wyjęła zakupy z toreb i je obejrzałam, to co zobaczyłam mnie lekko zaskoczyło. Okazało się, że moja siostra doskonale wie w co lubię się ubierać i zna mój styl. Podziękowałam jej w myślach i wcisnęłam na siebie sukienkę.
Następnie założyłam nową, ale już ukochaną kurtkę, a następnie bardzo wysokie platformy. Chodzenie w nich na szczęście nie było dla mnie problemem. Przejrzałam się w lustrze, lekko poprawiłam włosy i ostatni raz spryskałam je lakierem. Ostatni raz weszłam do łazienki i wypsikałam perfumami. Byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek.
5 minut. Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju. Wolno zeszłam po schodach i udałam się na miejsce spotkania. 


Zatrzymałam się przy drzwiach od kuchni i oparłam o ścianę. Tak miejscem naszego spotkania był obszar koło kuchennych drzwi. Niespodziewanie coś dotknęło mojej nogi. Spojrzałam na dół. Okazało się, że mój kotek chciał się ze mną przywitać. Zgięłam się i zaczęłam głaskać jego białe futerko. 
- Wiesz co? Mój zabójca okazał się być piękną dziewczyną i dołączył do nas - powiedziałam uśmiechając się do kota. On jedynie siedział i delikatnie mruczał. 
- Hej - usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam na górę. Sky stała nade mną z uśmiechem. Podniosłam się do normalnej pozycji i przebierłam po niej wzrokiem. Była ubrana w czarną obcisłą sukienkę, czarne szpilki, wysokie skarpetki, do których przypięte były paseczki. Wyglądała bardzo dobrze. Miała zrobione kreski i usta pomalowane na czerwono. 
- Pięknie - powiedziałam pokazując na dziewczynę. Blondynka jedynie się zaśmiała i poprawiła sukienkę. 
- Ty też wyglądasz... wow - odpowiedziała śmiejąc się. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyna jest ode mnie znacznie niższa. Jak się poznałyśmy była niższa, ale teraz czuję się jak wielkolud. To takie niekomfortowe. Chwilę później przyszła moja siostra. Była ubrana w granatową sukienkę, która pięknie wyglądała z jej rudymi włosami. Do tego na nogach miała szare szpilki. Na jej szyji zawisł złoty naszyjnik. 
- Chodźcie - powiedziała nie pozwalając żebyśmy oceniły jak wygląda. Zeszłyśmy za nią do garażu. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła w naszą stronę. Przebiegła po nas wzrokiem i się uśmiechnęła.
- Okej - westchnęła - jak już wiecie, dzisiaj jest misja. A dokładniej jedziemy na imprezę do domu jednego z najpopularniejszych chłopaków w mieście. Z tego co się dowiedziałam, co rok urządza wielką imprezę, na którą zaprasza ,,najfajnieszych" ludzi. Wszyscy uczniowie z twojej szkoły - wskazała na mnie - tam będą. Ale, ponieważ gang, do którego należy Harry jest fajny, oni też tam będą. A skoro oni tam będą, my też - powiedziała dziewczyna patrząc raz na mnie raz na Sky. Pokiwałyśmy głowami wiedząc o co chodzi w tej misji. Krótko mówiąc, poimprezować z moim celem. Weszłyśmy do jednego z samochodów. Tym razem Celes zajęła miejsce kierowcy. Chwilę później ruszyłyśmy. 
- Jeśli zauważyłyście nie zabrałyśmy broni, ponieważ na tej imprezie powinnyście udawać bezbronne, słodkie dziewczynki żeby zwrócić ich uwagę - zaczęła rudowłosa patrząc na drogę - Lux ty oczywiście zajmiesz się Harry'm, a ty Sky możesz wybrać dowolny obiekt, tylko żeby był z otoczenia chłopaka. Masz wolną rękę. 
Odpowiedziała jej cisza. Żadna z nas nie powiedziała już nic do końca podróży. Pewnie dlatego, że każda z nas przygotowywała się wewnętrznie do tej misji. Odwróciłam się do Sky, która siedziała na tylnym fotelu. Blondynka patrzyła przez okno, a jej twarz wyrażała wiele emocji. Była bardzo zamyślona. Uśmiechnęła się i wróciłam do normalnej pozycji. Tym razem spojrzałam na siostrę, która tak samo skupiona była na swoich myślach i nie zwróciła nawet na mnie uwagi. Minęło 10 minut niemej jazdy, kiedy dotarłyśmy na miejsce. Celes zaparkowała samochód niedaleko domu tego chłopaka. Wysiadłyśmy. 
- Zaczekajcie - powiedziała rudowłosa. Podeszłyśmy do niej, a ona zaczęła mówić - po pierwsze, pamiętajcie o przysiędze milczenia, po drugie, nie znamy się, po trzecie, bawcie się dobrze, a widzimy się za dwa dni w pełnym składzie w domu. Westchnęła i lekko nas przytuliła. Ostatni raz spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem i ruszyłyśmy. Sky poszła szybciej, ja kilka sekund za nią, a Celes została jeszcze przy samochodzie. Dopiero teraz dotarły do mnie dźwięki głośnej muzyki i krzyki upitych ludzi. Weszłam do jego domu. Dookoła walało się peło czerwonych, plastikowych kubeczków i pijanych ludzi. Poczułam odór alkoholu i papierosów. Ten drugi przypomniał mi, że czas zapalić. Jednak powstrzymałam się i postanowiłam odnaleźć mój cel. Ale żeby zachowywać się odpowiednio podczas rozmów z nim, musiałam się udać po coś do picia. 




Weszłam do wielkiego salonu, w którym skupiła się większość tych ludzi. Starając się nie dotknąć żadnego z nich, szłam w stronę stołu, na którym znajdowały się różnego rodzaju drinki. Znalazłam się obok niego. Wzięłam byle jaki procentowy napój i odeszłam. Idąc przez salon zauważyłam grupkę osób, która paliła papierosy. Skoro oni tu palą, ja też mogę. Z kubiem w ręce, wysokich szpilkach i krótkiej sukience, starałam się jak najładniej pokonać odległość dzielącą mnie i taras, który wypatrzyłam wchodząc tutaj. Po drodze zauważyłam Sky z papierosem, lekko się do niej uśmiechnęłam, ona odwzajemniła uśmiech i opuściła głowę. Dotarłam na taras. Wyszłam na dwór. Z kurtki, którą miałam na sobie wyjęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Usiadłam na jednej z balustrad i odpaliłam papierosa. Lekko się uśmiechnęłam kiedy dym wypełniał moje płuca, lekko je drażniąc. Wypuściłam dym i zaczęłam sobie przypominać tamtą imprezę. Teraz było podobnie. Siedziałam na balustradzie i paliłam. Ale ja jestem nudna. Na każdej imprezie siedzę i palę. Miałam zabrać się za Harry'ego, ale sama nie wiem jak zacząć i lekko się tego obawiam. Nie mam ze sobą broni, a on jest nieobliczalny. Niby zostałam wyszkolona, żeby wypełniać takie misje z zimną krwią, ale teraz jest inaczej. Lekko się wzdrygnęłam kiedy poczułam zminy wiatr wiejący na mnie. Przydeptałam papierosa butem i ruszyłam. 
- A teraz. Niech zacznie się zabawa - szepnęłam i ruszyłam w tłum. Po drodze ponownie zachaczyłam o stół z drinkami i poczęstowałam się dwoma. Przeszłam w bardziej spokojne miejsce i zaczęłam raczyć się napojami. Gdy pierwszy gubek został opróżniony, bardziej pewna siebie ruszyłam na parkiet. Przez chwilę krążyłam popijając drinka, aby znaleźć najodpowiedniejsze miejsce. Znalazłam. Przystanęłam lekko się rozejrzałam. Parka tańcząca bardzo gorący taniec, kilka dziewczyn tańcząc osobno, a wokół nich faceci. Yhy, nienawidzę tańczyć. Czuję się tu okropnie nieswojo. Przeklinając w myślach zaczęłam wczuwać się w muzykę i lekko kołysać biodrami. Pierwsza piosenka minęła, potem druga, a mój napój w magiczny sposób wyparował. Gdzie do *PIP* jest Harry?! Nagle poczyłam czyjeś dłonie na biodrach. W mgnieniu oka odwórciłam się do mojego napastnika gotowa do wymierzenia ciosu, ale gdy zobaczyłam kto nim był postanowiłam odpuścić. Chociaż gdymbym go uderzyła nic by się nie stało. Moim napastnikiem okazał się Luke. Lekko podpity, ale nadal Luke. Uśmiechnęłam się do niego i niesłyszalnie szepnęłam HEJ. Chłopak odwzajemnił uśmiech i przyciągnął mnie bliżej. Nie przeszkadzało mi to. To mój kumpel, a że jest zabójczo przystojny to inna sprawa. Nie przeszkadza mi to, że mnie prawie obmacuje. Minęły dwie piosenki. Odsunęłam się od chłopaka i lekko uśmiechnęłam. Brunet odwzajemnił uśmiech i złapał mnie za rękę i ruszył w nieznanym mi kierunku. Gdy przepychaliśmy się przez tłum zauważyłam Celes. Dziewczyna najwyraźniej też, dlatego się uśmiechnęła dodając mi otuchy i lekko skinęła głową, jakby chciała powiedzieć, że tak ma być. Dziwna jest. Gdy wybudziłam się z moich rozmyślań chłopak zatrzymał się przed wielką sofą. Zajebiście, Zaczyna się, tak jak wtedy. Same skąpo ubrane panie. Ale przecież mój strój jest nie lepszy. Spojrzałam na swoją sukienkę i lekko ją poprawiłam. Chłopak odwrócił się w moją stronę z wielkim bananem na twarzy.
- Co się tak szczerzysz? - zapytałam podnosząc jedną brew. 
- Chodź do reszty, będzie fajnie - powiedział i ruszył w stronę sofy. Podniosłam wzrok i przebiegłam po ludziach. Było tam kilka nowych osób, ale także tych poznanych wcześniej przeze mnie. Zauważyłam Ariane. Bardzo ucieszyłam się na jej widok, bo to oznaczało, że nie będę tam sama. Nie słuchając Luke'a ruszyłam w jej stronę. Gdy dziewczyna mnie zauważyła, momentalnie się uśmiechnęła. Podeszłam bliżej. Ona wstała i lekko mnie przytuliła. Zajęłam miejsce obok niej. Oparłam się i zaczęłam rozmowę z fioletowowłosą i Jai'em, który kilka minut wcześniej dosiadł się do nas. Chwilę później przyszedł Luke z mnóstwem czerwonych, plastikowych kubeczków. Najpierw wręczył nam, a później poszedł dalej. Patrzyłam jak podchodzi do różnych osób, wtedy kiedy chłopak wręczał im napój ja mogłam przyjrzeć każdemu z osobna. Zauważyłam pewną  blondynkę, którą kojarzę z poprzedniej imprezy. Dziewczyna spojrzała na mnie, zmierzyła mnie na tyle ile pozwalała pozycja, w której siedziałam i zrobiła obrzydzoną minę. Lekko zdziwniona jej głupim zachowaniem postanowiłam zakończyć naszą ,,wymianę spojrzeń". 




Impreza trwała już długo. Minęły około dwie godziny odkąd usiadłam na sofie. Nie wydarzyło się nic ciekawego. Prawie cały ten czas minął mi na rozmawianiu z Arianą i jakąś inną dziewczyną. Znudzona panującą atmosferą przeprosiłam dziewczyny i udałam się na taras. Wyszłam. Poczułam chłodny wiatr, który oczyścił mój umysł. Oparłam się o balustradę i wyjęłam papierosa. Co te imprezy ze mną robią. Przez to wszystko zaczęła palić jeszcze więcej niż wcześniej. Okropnie. Rak płuc murowany. Wypuściłam dym. Podniosłam głowę i spojrzałam na gwiazdy. Były piękne. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Potrzebna mi emerytura. Chyba jestem jakaś dziwna, ale te impreazy wcale mnie nie bawią. Nagle poczułam, że ktoś wyrwał mi papierosa z ręki. Wściekła spojrzałam na mojego nowego wroga. Nim okazała się osoba, na którą czekałam cały wieczór.
- Co kurwa? - spojrzałam na papierosa, który spadł na ziemię.
- Dziewczynki nie powinny palić - powiedział i skierował na mnie wzrok.
- Ale nie ma tu żadnych dziewczynek, kolego - powiedziałam i spojrzałam na niego zniecierpliwiona. 
- Nie pyskuj, słonko - powiedział i zaczął bawić się końcówką moich włosów.
- Przestanę pyskować jak zostawisz mnie w spokoju, dupku - uśmiechnęłam się do niego. On spojrzał mi w oczy. Jego zielone tęczówki przybrały ciemniejszy kolor. Ojjj lekko zdenerwowany? I bardzo dobrze. Nie pozwolę sobie wchodzić na głowę. 
- Co powiedziałaś, szmato? - krzyknął i podszedł bliżej. Uśmiechnęłam się chytrze wciąż patrząc mu prosto w oczy. 
- Że jeśli jeszcze raz mnie obrazisz to wcześniej wpakuję ci tę kulkę w łeb - szepnęłam mu na ucho, lekko się uśmiechnęłam i odeszłam. Powoli szłam po tarasie. Usłyszałam, że chłopak się odwrócił. Zrobiłam to samo i lekko pomachałam. On jedynie spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić. Mam nadzieję, że nienawidzi mnie tak samo jak ja jego. Weszłam do salonu. Na sofie nie było nikogo. Podeszłam bliżej. Wszyscy moi znajomi siedzieli właśnie w kółku obok kanapy. Uklęknęłam koło Ariany i spojrzałam jej przez ramię. Dziewczyna trzymała przed sobą kilka kart ułożonych w wachlarz. Serio?! Grają w karty?! Co kurwa?! Spojrzałam na inne osoby. Nie było ich wiele, pewnie poszli zatańczyć. Postanowiłam, że udam się po coś do picia. Tym razem postanowiłam znaleźć coś bezalkocholowego. Weszłam do kuchni. Na blacie stał sok pomarańczowy.
- Idealnie - powiedziałam. Z jednej z szafek wyciągnęłam szklankę i nalałam do niej napoju. Oparłam się o blat i upiłam trochę soku. Nagle usłyszałam, że drzwi do kuchni się otwierają. Nie przejęłam się tym. Dopiero gdy ktoś przystanął koło mnie podniosłam wzrok. 
- Jak dajesz sobie radę? - zpytała Sky z uśmiechem.
- Nawet okej, spotkałam go, zrobiłam mu awanture i powiedziałam, że jeśli jeszcze raz mnie obrazi to wsadzę mu kulkę w głowę - spojrzałam na nią z lekkim uśmieszkiem.
- Prawie się wydałaś, idiotko. Myślisz, że znajdzie jakieś powiązanie? - zabrała mi szklankę i upiła łyk soku. 
- Mam nadzieję, że nie jest na tyle inteligentny - powiedziałam i odebrałam jej szklankę. 
- No dobra. Nie zanudzajmy. Masz fajkę? - tym razem ona na mnie spojrzała z lekkim uśmiechem. Kiwnęłam głową i podałam jej paczkę, po czym sama poczęstowałam się jednym. Chwilę stałyśmy w ciszy. Niespodziewanie do kuchni wpadła Celes.
- Ej, co ty tu robisz? - zapytałam. Dziewczyna nie odpowiedziała tylko podeszła i wyciągnęła papierosa z paczki i odpaliła go. 
- Jak wam idzie? - przebiegła po nas wzrokiem. 
- Spoko - odpowiedziałyśmy wspólnie. Rudowłosa tylko pokiwała głową i wypuściła dym. 
- Spotkałaś Harry'ego? - spojrzała na mnie.
- Tak. Zrobiłam mu awanturę - odpowiedziałam patrząc w dal. 
- Co zrobił? - zpaytała lekko chichocząc.
- Wyrwał mi papierosa z ręki, palant - westchnęłam - no i jeszcze nazwał mnie suką lub szmatą, nie pamiętam.
- A ty co na to? - ciągnęła dalej.
- Że jeśli jeszcze raz mnie obrazi to wsadzę mu kulkę w łeb wcześniej niż zamierzałam - wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na siostrę. Ona stała osłupiała. 
- No co? Wkurzył mnie. Nikt nie będzie mi wchodził na głowę - ponownie wzruszyłam ramionami.
- Dobrali się. On nieobliczalny i ona tak samo, albo gorzej. Wybuchowa parka - zaśmiała się Sky. 
- Ej, to nie jest śmieszne, to jest tragiczne - spojrzałam na nią smutnymi oczami.
- Ale przyznaj, że jest zabójczo przystojny - zaczęła się wachlować robiąc przy tym dziwne miny.
- A to... już inna sprawa - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Ostatni raz odwróciłam się do dziewczyn i im pomachałam. Ruszyłam ponownie na sofę. Po drodze spotkałam Arianę i jakąś blondynkę. Podeszłam do nich i zaczęłyśmy rozmowę. Po kilku minutach przeszłyśmy na kanapę. Usiadłyśmy. 
- GRAMY W BUTELKĘ! - krzyknął jakiś nieznajomy i wszyscy bardzo chętnie usiedli w okręgu. Tylko ja zostałam zostałam na sofie.
- No chodź, będzie fajne - powiedziała Ariana.
- Niee... to takie dziecinne - odpowiedziałam kręcąc głową.
- No proszę... - zrobiła maślane oczka i słodko się uśmiechnęła.
- Jezu... - westchnęłam. Usiadłam na podłodze. Przyjrzałam się wszystkim w okręgu. Nagle poczułam, że ktoś kto przechodził kopnął mnie. Spojrzałam na sprawcę. Okazał się nim mój ,,kolega", który perfidnie wyrwał mi z ręki papierosa. 
- No kurwa, mógłbyś uważać? - krzyknęłam i szybko się podniosłam. Chłopak jednak się nie odwrócił.
- Słyszałeś? Czy mam powtórzyć? - ponownie krzyknęłam i zrobiłam krok w jego stronę. Niespodziewanie poczułam na swojej nodze czyjeś dłonie. Ariana patrzyła na mnie z przerażoną miną.
- Przestań. Nie wiesz w co się pakujesz - szepnęła niedosłyszalnie. Skinęłam tylko głową.
Jeszcze raz spojrzałam na Harry'ego. Chłopak się jednynie głupkowato uśmiechał. 
- Co się tak szczerzysz? - wysyczałam - pamiętaj o mojej obietnicy. Ułożyłam ręce w kształt pistoletu i przyłożyłam do głowy, tak aby tylko on mógł to zobaczyć. 
Gdy ochłonęłam gra się zaczęła. Minęło już kilka kolejek. Większość osób brało wyzwania, ale zdarzały się wyjątki. Wreszcie wypadło na mnie.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytała jedna z dziewczyn.
- Hmm... pytanie - odpowiedziałam.
- Ale nudziara - powiedziała pewna osoba. Spojrzałam się w stronę, z której doszły te słowa. Spostrzegłam tam blondynkę, która na początku imprezy obdarowała mnie skwaszoną miną.
- Zamknij się - powiedziałam ,,grzecznie" patrząc w jej stronę. 
- Spierdalaj - odpowiedziała i upiła napój z czerwonego kubeczka. 
- Jeśli masz zamiar coś jeszcze powiedzieć to zrób to teraz, bo później mogę nie być taka łagodna. Wystarczy, że jeden z członków tej imprezy ma u mnie przejebane - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka w lokach, który siedział koło blondynki. Najwyraźniej dziewczyna nie była na tyle inteligentna żeby mi to jakoś zripostować, dlatego zamknęła się. 
- Co zrobił ci Harry, że tak bardzo go nie lubisz? - ponownie zapytała dziewczyna, która mnie wcześniej wylosowała.
- A to już sprawa między mną, a Harry'm. Pozwolę sobie nie odpowiadać na to pytanie - spojrzałam na nią z chytrym uśmieszkiem. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i podniosła jedną brew. Co ona sobie może myśleć?! Że ja i Harry? HAHAH NIE. 
Minęło kilka następnych kolejek. Ludzie siedzący w okręgu byli coraz bardziej pijani. Teraz butelka przemieniła się w grę o nazwie ,,wepchnij każdemu język do gardła". 
Siedziałam okropnie znudzona. Na moje szczęście nie zostałam wylosowana. Kilka nowych osób dołączyło do gry. Wow oni się całują... Znowu... Który to już raz? 50-ty? Oby...
Niestety tym razem wypadło na mnie. Lekko westchnęłam i się wyprostowałam.
- Pytanie czy wyzwanie, słonko? - zpaytał na prawdę pijany chłopak. Brawa za to, że jesteś jeszcze w stanie mówić, ziomek.
- Przecież to jest wiadome, że wybierze pytanie - spostrzegła blondynka.
- Już wcześniej powiedziałam ci, że masz siedzieć cicho - warknęłam, na co ona odwróciła wzrok.
- Wyzwanie - odpowiedziałam bez entuzjazmu. Chłopak podrapał się po głowie. Nagle spojrzał na Harry'ego i na mnie. O kurwa... Szeroko się uśmiechnął i upił łyk napoju.
- Musisz spędzić z Harry'm całe dwa tygodnie. Tylko ty i on. Musicie przebywać ze sobą cały dzień i całą noc - powiedział, na co wszyscy zrobili zaskoczone miny.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam i spojrzałam na miejsce, w którym siedział chłopak. NIe było go. Zrobiłam wielkie oczy. Spojrzałam na Harry'ego. On tylko przebiegł po mnie wzrokiem i spojrzał w inną stronę. 
- Zaczynacie od teraz! - powiedział chłopak, który wymyślił to zadanie, a następnie uciekł. Podniosłam jedną brew. Wstałam z podłogi i próbowałam odszukać Sky lub Celes. Nagle zauważyłam rude włosy mojej siostry. Szybko do niej podeszłam. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w jakieś ustronne miejsce.
- Grałam w butelkę. Wybrałam wyzwanie i teraz jestem uziemiona z Harry'm na dwa tygonie - szepnęłam jej na ucho.
- Będzie dobrze. Idzie nawet lepiej niż zakładałyśmy - odpowiedziała z uśmiechem.
- No dobra, a teraz muszę iść. Pa - powiedziałam i przytuliłam siostrę, a następnie odeszłam. Po drodze spotkałam Harry'ego. Miał mój telefon.
- Idziemy - powiedział i ruszył do wyjścia.

czwartek, 1 maja 2014

6. Witaj wspólniczko

Następne kilka dni minęło zadziwiająco spokojnie. Bez zbędnych spotkań i zdarzeń. Naturalnie, że chodziłam do szkoły, ale ponieważ szkoła co rok organizuje wielki turniej koszykówki zostałam zmuszona do przygotowywania tego przed przedsięwzięcia.
Zmęczona wracałam ze szkoły. Dzisiaj mieliśmy bardzo dużo sprawdzianów i kilka niezapowiedzianych kartkówek. Obiecałam rodzicom, że nauka będzie na pierwszym planie, a moje zadanie na kolejnym, dlatego musiałam się uczyć żeby ich nie zawieść. 
Wjeżdżając na podjazd zauważyłam czarne auto, które stało na jednym z miejsc. Lekko się zdziwiłam.
- Może jakiś znajomy Celes - powiedziałam i wyszłam z samochodu. Wygładziłam moją sukienkę, która sięgała do ziemi i poprawiłam włosy. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i odczytałam wiadomość, którą niedawno otrzymałam. Okazało się, że mojej siostry nie będzie w domu kiedy ja wrócę. Odwróciłam się i niepewnie spojrzałam na pojazd. Skoro mojej siostry nie ma w domu, to co robi tu ten samochód?! A jeśli ktoś z gangu Harry'ego dowiedział się o moich planach i przyjechał się mnie pozbyć?! A jeśli to on sam przyjechał mnie załatwić?! Ponownie podeszłam do mojego auta i otworzyłam bagażnik. Otworzyłam skrytkę, w której trzymałam różnego rodzaju broń na tak zwany wszelki wypadek. Po wyjęciu jej, bardziej pewna ruszyłam w stronę drzwi. 



Weszłam do domu. Wszystko było w porządku, niczego podejrzanego nie zauważyłam. Kurwa, ten dom jest ogromny. Jak ja mam znaleźć mojego zabójcę w tym wielkim burdelu?! Krzyczałam w myślach wyzywając ten dom, moich rodziców i cały świat. Postanowiłam zejrzeć do kuchni, biblioteki, z której nikt nie korzystał, pokoju z fortepianem, jednej z łazienek i mojego pokoju. Przechodząc obok wyjścia na taras, lekko rzuciłam na niego okiem. Wszystko było w porządku. Spojrzałam na schody, wyłożone czerwoną wykładziną, których właśnie używał mój kot. 
- Hej maluszku, widziałeś mojego zabójcę? - zapytałam słodkim głosikiem i pogłaskałam zwierzątko. Kocur dotknął noskiem pistoletu i spojrzał na mnie, a następnie na szczyt schodów, po czym odszedł machając ogonem. Przekręciłam głowę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Co?! A może ten kocur pokazał mi, że jest na górze? Z chtrym uśmieszkiem pokonywałam schody. Gdy byłam na szczycie schodów spojrzałam na dół, okazało się, że kot siedzi na pierwszym schodku i parzy się na mnie. Podniosłam z zaciekawieniem brew, a kot skinął główką. Spojrzałam się na niego jak nienormalna. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do mojego pokoju. Lekko uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Weszłam. Rozejrzałam się i wszystko było okej. Otworzyłam następne drzwi prowadzące do mojej sypialni. Weszłam i oniemiałam. Na moim łóżku leżała bardzo ładna, blondwłosa dziewczyna, a w rękach trzymała pistolet, którym się bawiła. Podniosła wzrok i spojrzała mi w oczy. 



Lekko się przeciągnęła i usiadła. Odłożyła pistolet na bok i chyrze się uśmiechnęła. Czułam się jakby rozbierała mnie wzrokiem. 
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Jestem Sky... - odpowiedziała nadal się uśmiechając.
- A... 
- Jestem tu żeby ci pomóc, kochanie - wyprzedziła moje pytanie - przysłał mnie tutaj twój ojciec. Od jutra będę chodzić z tobą do szkoły i niedługo będzie po wszystkim.
- Ahaaaa - pokiwałam głową lekko zbita z tropu. Spojrzałam na moją lewą dłoń, w której znajdował się pistolet. Powolno weszłam do mojej garderoby i schowałam broń do czarnej teczki, którą włożyłam do pudełka, które wsunęłam pod jedną z szaf i zasłoniłam je butami. 
- No, teraz nikt tego nie znajdzie - powiedziałam i otrzepałam ręce z niewidzialnego kurzy, aby nadać akcji dramatyki. Odwróciłam się i zauważyłam Sky opierającą się o framugę drzwi. Stanęłam na przeciwko niej i wyciągnęłam lekko rękę.
- Witaj wspólniczko - powiedziałam, po czym ona uścisnęła lekko moją rękę patrząc mi się w oczy. 
- Zwiedzałaś już dom? - zapytałam, a dziewczyna odpowiedziała kiwnięciem głowy
- No to na co czekasz?! Idziemy! - złapałam blondynkę za rękę i wyszłyśmy z pokoju. Zwiedziłyśmy cały dom. Pokazałam dziewczynie garaż oraz miejsce gdzie trzymamy najpotrzebniejszy sprzęt, w tym broń. Ostatnim punktem wycieczki było pomieszczenie, które miało służyć do schronienia podczas napadu lub próby zabójstwa którejś z nas. Ostatni raz pokazałam dziewczynie jak złamać zabezpieczenia w naszym domu i ruszyłyśmy do kuchni, aby przygotować obiad. Przeważnie do Celes się tym zajmowała, ale skoro nie było jej w domu, ten obowiązek spadł na mnie. Weszłyśmy do kuchni. Sky zajęła miejsce na jednym z krzeseł stojących przy blacie, a ja stanęłam naprzeciwko jej za blatem. Dziewczyna podparła brodę rękami i spojrzała się na mnie. Lekko się uśmiechnęłam i podparłam podobie ręce.




- To co jemy? - zapytałam zmieniając pozycję
- Cokolwiek - odpowiedziała poprawiając sukienkę, a następnie włosy. 
- Hmmmm - usiadłam na blacie naprzeciwko baltu, na którym dziewczyna trzymała ręce i ponownie spojrzałam na nią. 
- Jakieś mięso? - zapytałam.
- Nie jem mięsa - odpowiedziała bawiąc się kwiatami stającymi nieopodal.
- To dobrze, bo ja też nie jem mięsa - odpowiedziałam klaszcząc w dłonie - już wszystko wiem. Zjemy makaron. 
Dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Ja natomiast zaczęłam przygotowywać danie. 
- Opowiedz mi coś o sobie - zaczęłam rozmowę, ponieważ cisza panująca w kuchni zacząła działać mi na nerwy. 
- Ale co mam ci powiedzieć? - usłyszałam wiercenie się na krześle - zapytaj mnie o coś.
-No dobrze. Ile masz lat? Skąd jesteś? I ogólnie powiedz mi coś o sobie, bo wiesz, będziemy razem mieszkać i dlatego chciałabym coś o tobie wiedzieć. Co lubisz? Jakieś dziwne fobie. Zachowania. Takie jakby fakty i mity o sobie - powiedziałam nie odrywając wzorku od garnków. 
- No dobrze. Jestem Sky Ferreira, mam 20 lat. Urodziłam się w L.A i tam mieszkałam do dzisiaj. To takie podstawowe. A teraz bardziej na luzie. Lubie imprezy, ale także moge posiedzieć w domu i zwyczajnie porozmawiać. Uwielbiam śpiewać i nawet dobrze mi to wychodzi - lekko się zamyśliła - nie mam jakiś szczególnych fobii, jako morderca nie mogę się bać, ale pająki są szczególnie obrzydliwe. Mam okropnie zmienny charakter, raz jestem milutka, a za chwilę mogę chcieć cię zabić. Jest tak pewnie z powodu, że w młodości zostałam dwukrotnie zgwałcona. Raz przez sąsiada, a następnie przez nieznajomego, który włamał się do mojego domu. Ale nie jestem osobą, która teraz siedzi w domu z obawą, że w każdej chwili ten koszmar może się powtórzyć. O nie, po tych zdarzeniach dołączyłam do jednego z tamtejszych gangów i nauczyłam się, że słabi ludzie nie przetrwają na tym świecie.
Spojrzałam niepewnie na dziewczynę. Siedziała przede mną ofiara dwóch gwałtów, a mówiła to z takim spokojem. Byłam lekko zaskoczona i pełna podziwu dla dziewczyny, która przeszła takie piekło. Lekko uśmiechnęłam się spoglądając na nią, ale ona tego nei zauważyła, była skupiona na jedym punkcie.
- Nadal patrzę na mężczyzn jako na potencjalnych gwałcicieli, ale nie daję po sobie tego poznać. Niewiele osób wie o tym, co ci właśnie powiedziałam, ponieważ nie chcę z ich strony współczucia, czy żalu, że wtedy nie było ich przy mnie. Uważam, że takie traumatyczne zdarzenia kształtują nas takich jacy jesteśmy - powiedziała ostanie zdanie i spojrzała na mnie. Akurat wtedy podałam jej talerz z potrawą.
- Dziękuję - powiedziałam, a ona tylko się uśmiechnęła. Czułam się wyróżniona, że to właśnie mi wyjawiła swój sekret, ale czy powinnam się tym szczycić?
- To ja dziękuję - powiedziała i zaczęła powoli spożywać potrawę. 




Gdy skończyłyśmy jeść obiad do kuchni weszła Celes z kilkoma torbami.
- Hej - rzuciła szybko i odstawiła torby na miejsce - jestem Celes, miło mi cię poznać...
- Sky - przerwała z uśmiechem blondynka.
Podczas gdy rudowłosa jadła obiad Sky opowiadała jej o misji i o sobie. Ominęła jednak temat, który był jej tajemnicą. 
- No i właśnie tak to wygląda - powiedziała Sky kończąc swój monolog. Celes wstała, otrzepała ręce i wstawiła naczynia do zmywarki. Podeszła do miejsca, w którym zostawiła torby. Podniosła je i wręczyła nam po dwie. Spojrzałyśmy na nią pytająco.
- Idziemy na misję dziewczyny...