piątek, 10 lipca 2015

16. Zasady są takie...

- Lux - usłyszałam wołanie z dołu. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam w dół. 
- Ostatni pokój po prawej - rzuciła ruda i wróciła do kuchni. Odetchnęłam z ulgą, że to tylko ona i ruszyłam do swojego nowego pokoju. Cały czas moje myśli zaprzątał Joe i jego przyjazd tutaj. Dlaczego on tu przyjeżdża... nie chce znowu go spotykać. Weszłam do dużego, białego pokoju z wielkim oknem na całą ścianę. 
- Ładnie tu - rzuciłam rozglądając się. 



Pokiwałam głową z uznaniem przyglądając się obrazkom wiszącym na łóżkiem. Po mojej lewej stronie znajdowała się para drzwi. Oczywiście jedne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby. Wszystko było zachowane w zimnych kolorach, mimo to było przytulnie. Nerwowo spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Szybkim krokiem weszłam do łazienki i wzięłam lodowaty prysznic. W ekspresowym tempie umyłam, wysuszyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż w odcieniach złotego. Owinięta ręcznikiem przeszłam do garderoby i założyłam bieliznę.


Chwilę stałam przyglądając się ubraniom wiszącym na wieszakach. Wreszcie postanowiłam założyć obcisłą bordową sukienkę sięgającą do połowy łydki. Po wciśnięciu  na siebie sukienki odwróciłam się w poszukiwaniu swojej ulubionej pary butów od Giuseppe Zanotti'ego. Pośpiesznie je założyłam i ruszyłam do schowka na moją najlepszą biżuterię. Wyciągnęłam naszyjnik z pereł i kilka diamentowych pierścionków. Gdy na moich palcach znajdowało się ponad 190 tysięcy dolarów, a na szyji około 30 popsikałam się perfumami i wyszłam z pokoju nie martwiąc się o zabranie telefonu czy portfela. Jednak szybko zawróciłam do pokoju i zabrałam paczkę papierosów. 



Zbiegłam po schodach i ruszyłam do salonu w tych niebotycznie wysokich szpilkach. Poszukiwałam kogoś kto mógłby mnie zawieźć na miejsce, czyli do klubu. 
- Hej! Ty! - warknęłam do jakiegoś chłopaka siedzącego na kanapie - masz zawieść mnie w jedno miejsce bez słowa sprzeciwu. 
Brunet spojrzał na mnie przestraszony i ruszył w stronę wyjścia uprzednio biorąc kluczyki do jednego z aut. Po chwili siedzieliśmy w czarnym Astonie Martinie DV9.
- Zasady są takie - rzuciłam poprawiając jeden z pierścionków - nie wiesz gdzie jestem, nie widziałeś, że wychodziłam, w ogóle mnie nie widziałeś, jasne?
- Tak - odpowiedział bez zawachania. Spojrzałam na niego. Miał dłuższe, brązowe, potargane włosy. Kolczyk w wardze i kilka tatuaży na nieosłoniętych rękach. 


- To dobrze - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko gdy brunet na mnie spojrzał. Odwzajemnił uśmiech ukazując swoje proste, białe zęby. Nieźle, widzę, że zatrudniamy tylko pięknych ludzi. Patrzyłam na niego jeszcze kilka sekund i odwróciłam wzrok. Wjechaliśmy do miasta. Moją twarz zaczęły oświetlać reflektory, lampy, światła. Czułam, że odzyskuję siły. Zawsze uwielbiałam wielkie miasta tętniące życiem i gdy musiałam wyjeżdżać poza nie, traciłam siły i humor. Odetchnęłam z ulgą wygładzając sukienkę.
- Dokąd jedziemy, księżniczko? - zapytał brunet przygryzając wargę. Spojrzałam na niego z podniesioną brwią i podałam adres. Chłopak skinął głową i przyspieszył, łamiąc kilka przepisów. Na dworze zapanował już kompletny mrok, słońce, którego zachód mogłam oglądać jeszcze niedawno, zaszło, a na jego miejsce zajął księżyc, który dzisiejszej nocy był wyjątkowo jasny i duży.
- Proszę bardzo - usłyszałam mruknięcie chłopaka i poczułam, że samochód hamuje. Spojrzałam na neonowy napis wiszący nad klubem i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję - powiedziałam i przejechałam dłonią po ramieniu chłopaka. Chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi. 
- Dasz radę wrócić sama? - zapytał, a ja spojrzałam na niego. 
- Coś wymyślę, nie martw się na zapas - rzuciłam - do zobaczenia... 
- Scott.
- Do zobaczenia Scott. Miłej nocy. 
Wysiadłam z samochodu, który chwilę później odjechał z zawrotną prędkością. Od razu poczułam na sobie wzrok wszystkich osób stojących w kolejce do wejścia. Spojrzałam na pierwszą osobę w tej kolejce. Niska brunetka zabijała mnie wzrokiem, mierząc od stóp do głów. Przekręciłam głowę i posłałam w jej stronę najbardziej fałszywy uśmiech jaki tylko mogłam. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia patrząc na ochroniarza, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Stanęłam naprzeciwko niego.
- Witaj Lux, kope lat - usłyszałam jego niski głos. Podniosłam wzrok z lekkim uśmiechem. Teraz sobie przypomniałam. To był hmmm... Marcus lub Mike. Jakoś tak. 
- Całkiem dużo - powiedziałam i uścisnęłam lekko jego dłoń, którą do mnie wystawił - co u ciebie? Jak się sprawy mają?
- Nie powiem, całkiem dobrze. Wszystko poszło idealnie, a teraz świętujemy i mamy trochę wolnego. Resztę spotkasz w środku. - powiedział z ogromnym uśmiechem i otworzył przede mną drzwi.
- Bardzo się cieszę. Do zobaczenia później - powiedziałam klepiąc go po ramieniu z lekkim uśmiechem. Weszłam do klubu. Przede mną, na środku znajdował się duży, podświetlony bar, przy którym siedziało lub stało mnóstwo ludzi. Na rogach nowoczesnego baru umieszczone były klatki, w których tańczyły półnagie dziewczyny. Dookoła znajdowało się niewiele stolików, a pod ścianami stały duże boksy obite welurowym materiałem. Po prawej stronie sali znajdowało się przejście do innej części klubu. Była tam scena i znacznie więcej klatek, o których wspomniałam wcześniej. Właśnie tam, wszyscy bogaci faceci mogli szastać kasą do woli, patrząc na te przepiękne dziewczyny. Ruszyłam w stronę baru. Światła w podłodze i pot na ścianach przyprawiały mnie o mdłości, ale też wprowadzały w lepszy, imprezowy nastrój. Chwilę później, po przebiciu się przez tłum ludzi i obrzuceniu niektórych z ich siarczystymi obelgami dotarłam do baru. Zasiadłam w bardziej ustronnym miejscu z dala od pijanych nastolatków i napalonych dziadków. Spojrzałam na barmana idącego w moją stronę. 
- Witaj Lux - mruknął, a mimo głośnej muzyki usłyszałam jego zachrypnięty głos, który bardzo mi się podobał. 
- Witaj David. To co zawsze - odparłam kładąc paczkę papierosów na blacie. 
- Nigdy się nie znudzi, prawda? - rzucił odchodząc
- Co prawda, to prawda - odpowiedziałam odpalając papierosa i wkładając go do ust. Chwilę później przede mną pojawił się mój ulubiony drink i niebieskooki blondyn - David.
- Proszę bardzo - powiedział - co cię tu sprowadza?
- Miałam o to samo zapytać. Czy wszyscy moi starzy znajomi to prowadzą? -zapytałam z lekką irytacją - Jestem tutaj w interesach.
- Tak wszyscy - opowiedział inny głos. Spojrzałam przez ramię i ujrzałam kogoś, kogo się tutaj nie spodziewałam. 



- Ohh - to tyle co mogłam wydusić widząc go. Stał przede mną, jak zwykle, niezwykle przystojny, w idealnie skrojonym garniturze. Zapuścił brodę i zmienił fryzurę, co dodawało mu jeszcze większego uroku. Byłam w nim zakochana po uszy od kiedy poznałam go w wieku 13 lat. Szaleję za nim do dzisiaj, mimo, że gdybym była troszkę młodsza mógłby być moim ojcem.
- Panie Manganiello, coś podać? - zapytał barman wyrywając mnie z transu.
- Tak, to samo co sączy właśnie ta piękna dama - powiedział oschłym tonem nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Oczywiście, coś... - blondynowi nie było dane dokończyć ponieważ mężczyzna odwołał go gestem dłoni.
- Witaj, droga Lux - powiedział i złożył krótki pocałunek na mojej dłoni. Jak zwykle zachowywał się bardzo spokojnie, z wrodzoną szarmancją.
- To wielki zaszczyt widzieć cię tutaj - powiedział z zabójczym uśmiechem siadając niedaleko mnie.
- To dla mnie także wielka przyjemność - powiedziałam przybierając profesjonalny wyraz twarzy i biorąc łyka drinka. 
- Skoro już się spotkaliśmy to powiedz mi jakie interesy cię tu sprowadzają - rzucił niby od niechcenia. Zawsze jego ton był władczy, a on wykorzystywał swoją pozycję i majątek do rzeczy, które mogły zaszkodzić wszystkim innym dookoła, oprócz niego. Każda moja rozmowa z nim wyglądała tak samo. On wyciągał ode mnie informacje o misjach, spotkaniach, transferach, a ja jak zaczarowana odpowiadałam na każde jego pytanie bardzo, ale to bardzo wylewnie. Pewnie znacie takie osoby, przy których tracicie całą pewność siebie i elokwencję. On właśnie był tą osobą. Nikt inny nie sprawiał, że tak długo i dokładnie ważyłam słowa, które wypowiadałam. Nie chciałam popełnić żadnego błędu, żeby nie pomyślał, że jestem tylko głupim dzieckiem zamieszanym w sprawy, o których nie ma pojęcia. 
- Można powiedzieć, że pewien chłopiec zrobił to czego nie powinien i musi za to zapłacić - powiedziałam zakładając nogę na nogę. 
- Pański drink, sir - powiedział barman stawiając na blacie szklankę wypełnioną napojem. 
- Za długo, odejdź - rzucił chwytając moją dłoń i przyglądając się biżuterii.
- Ładne - powiedział przybliżając moją dłoń do swojej twarzy. Z zamarłym sercem przyglądałam się jego poczynaniom. Nie mam pojęcia dlaczego to robił. Nigdy nie spotkałam się z takim gestem z jego strony. Może robił to ponieważ największy z tych pierścionków był właśnie od niego, albo był wielbicielem biżuterii. Hah, kogo ja oszukuję. Oczywiście, że robił to, ponieważ doskonale wiedział jak na mnie działa i perfidnie to wykorzystywał od kiedy skończyłam 17 lat. Czy wiedziałam, że to jest złe? Tak, ale z każdym spotkaniem zatracałam się tak bardzo, że po kilku latach stał się kimś tak bliskim mojemu sercu, że nie mogłam tego zakonczyć. 
- Ode mnie, prawda? - bingo
- Dokładnie - odpowiedziałam spięta. Niech on mnie już puści.
- Lubię ją - powiedział delikatnie odkładając moją dłoń. 
- Ja też - szepnęłam z uśmiechem i sięgnęłam po drinka. Przez kolejne kilkanaście minut rozmawialiśmy o sprawach bardziej biznesowych, o moim ojcu, o mnie, o nim. 
- A teraz, pani wybaczy, ale muszę zaopiekować się sprawami klubu - powiedział i kolejny raz tego wieczoru złożył pocałunek na mojej dłoni. 
- Oczywiście, do zobaczenia - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Mężczyzna położył dłoń na moim policzku i pogładził go kciukiem. 
- Na pewno - powiedział, uśmiechnął się i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem do momentu kiedy zniknął mi z pola widzenia. Odwróciłam się w stronę baru i zamówiłam kolejnego drinka, tym razem mocniejszego. Po chwili przede mną stał mój wymarzony napój.
- Matko, co on za mną robi - westchnęłam przebiagając ręką po głowie. 

_________________________________________________________________________________
EDIT:
uwaga uwaga zapominamy o imieniu Josh, postanowiłam zmienić imię koszmaru Lux ponieważ nie pasowało mi do opowiadania, w kolejnych rozdziałach poznacie imię koszmaru Lux :)
KOLEJNY EDIT:
jestem idiotką i zapomniałam, że w poprzednim rozdziale musze zastąpic imie Josh innym także, jeśli wrócicie na koniec poprzedniego rozdziału dowiecie się jak koszmarek ma na imię.

2 komentarze:

  1. Suuuper ^^ Czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  2. nie moge doczekac sie kolejnego rodzialu! uwielbiam tego bloga i sposob w jaki go piszesz 😍 zycze weny i mam nadzieje ze dlugo nie bede musiala czekac na kolejny post xx

    OdpowiedzUsuń