~ * ~ Minął tydzień od mojego spotkania z tym przerażającym panem. ~ * ~
Nic mnie dzisiaj rano nie obudziło, ponieważ nie spałam. Miałam jakiś problem, ale nie wiedziałam jeszcze jaki. Od kilku dni nie spałam i nie jadłam. Piłam tylko wodę.
Była godzina 6:30, lekcje zaczynałam o 8:30. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Postanowiłam, że wezmę prysznic i będę wyglądać dzisiaj ładnie. Chwilę później byłam już czysta. Wyszłam z pomieszczenia w puchatym, białym ręczniku. Kilka minut stałam przed szafą, rozmyślając nad tym co ubrać. Wybrałam długą czarną spódnicę i top, a na to sweter.
Była już godzina 7:10. Chciałam dzisiaj wyjść z domu wcześniej, nie wiem dlaczego, przecież była brzydka pogoda. Jednynie słońce co jakiś czas się pojawiało. Wkroczyłam do kuchni i zgarnęłam jabłko oraz wodę. W drodze do garażu, zjadłam jabłko i założyłam na nos okulary.
Ostatni raz spojrzałam na zegarek i odpaliłam samochód. Była godzina 8:00 gdy zaparkowałam samochód.
- Skoro nie mam nic do roboty, a tutaj nie ma z kim gadać, przejdę się - powiedziałam do siebie. Obok szkoły był mały park, do którego się udałam. Usiadłam na ławeczce obok stawu i zapaliłam papierosa. Wiatr zaczął lekko wiać, a słońce przebijać się przez chmury. Oparłam się o ławkę i zamknęłam oczy. Tylko ja, wiatr i słońce. Idealne połączenie.
Znowu spojrzałam na zegarek 8:20.
- Czas wracać - powiedziałam i zgasiłam papierosa. Powolnym krokiem szłam w stronę głównego wejścia szkoły. Po drodze wyciągnęłam plan i sprawdziłam swoją pierwszą lekcję... historia. Nie natykając się ani na Ariane, ani na Luke'a weszłam do szkoły. Zwinnie wspięłam się na drugie piętro i usiadłam na ławeczce pod klasą. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam wiadomości i połączenia. Okazało się, że mam nową wiadomość.
- Od mamusi - weszeptałam z uśmiechem
Szybko odpisałam na sms'a i schowałam telefon do torby. Zadzwonił dzwonek, wstałam i weszłam do klasy. Zajęłam miejsce w ławce i przeglądałam aplikacje w telefonie. Chwilę później zjawili się inni uczniowie i nauczyciel
- Hej mała - usłyszałam męski głos i przesunięcie krzesła - usiądę z tobą. Jeśli pozwolisz.
- Hej i tak możesz... - odpowiedziałam spoglądając na mojego rozmówcę - Jai?
Chłopak skinął głową i zajął mejsce. Przez połowę lekcji powstrzymywałam się, żeby nie uderzyć mojego sąsiada z ławki, w twarz. Cały czas coś do mnie szeptał lub trykał.
- Jeśli jeszcze raz mnie trykniesz w łokieć lub inną część ciała, dostaniesz po mordzie, a później wyrwę ci rączki i dam moim psom - powiedziałam patrząc na tablicę.
- Groźa... fajnie - szepnął mi na ucho.
- Zaraz nie będziesz miał rąk - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Co to za rozmowy, panie Brooks - krzyknął nauczyciel
- Jakie rozmowy? Tu nikt nie rozmawia - powiedział Jai, podnosząc ręce w obronnym geście.
- No dobrze, niech ci będzie - powiedział nauczyciel, odwracając się do tablicy i kontynując lekcję.
- Panie Brooks, jaki pan niegrzeczny - powiedziałam patrząc na niego rozbawiona
- A żebyś wiedziała, dziewczynko - mruknął i zajął się bazgraniem w zeszycie.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zostało jeszcze 5 minut. Chwilkę później przede mną wylądowała karteczka. Spojrzałam na Jai'a, a on tylko wzruszył ramionami i udał, że nie wie o co chodzi. Otworzyłam karteczke i przeczytałam jej zawartość, a była ona taka:
,, Impreza. Wpadniesz?,,
- Gdzie? - spytałam wychodząc z klasy.
- U mnie w domu - odpowiedział z uśmiechem - Będziesz?
- Nie wiem - nie byłam przekonana co do tej imprezy - może
- Musisz być! Będą tam wszyscy! - zaczął się wydzierać
- Ale ja nie znam tych ,, wszystkich,, - narysowałam w powietrzu cudzysłów.
- Przecież znasz mnie, Luke'a, Ariane - powiedział i złapał przechodzącą obok fioletowo włosą dziewczynę.
- Hej - przywitałam się z uśmiechem
- Cześć - odwzajemniła uśmiech - będziesz na imprezie? Musisz być!
- Właśnie się zastanawia - wtrącił Jai
- Nie znam nikogo - powiedziałam cicho
- To poznasz! Chodź! Pójdziemy do mnie i się uszykujemy i będzie super! - powiedziała, podekscytowana dziewczyna
- No okej, skoro mnie tak błagacie - powiedziałam, uśmiechając się. Dziewczyna przybiła Jai'owi piątkę w geście zwycięstwa. Chwilkę rozmawiałyśmy z chłopakiem, po czym pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy na następną lekcję. Po zakończeniu lekcji, odwiozłam Arianę, a sama pojechałam po ubrania, które założę na imprezę. Około godziny 16:00 byłam przed domem dziewczyny. Gdy weszłam, od razu zostałam zasypana pytaniami, o to w co się ubieram, jak maluję, co robię z włosami i takie tam. Impreza miała zacząć się o 20:00. Była godzina 19:30, my właśnie wychodziłyśmy. Ubrałam się w spodnie, koszulę i płaszcz. Makijaż nie był jakiś wymyślny, to co zawsze.
- Gotowa? - spytała dziewczyna. Ubrana była w sukienkę w groszki i buty na platformie.
Odpowiedziałam poprzez skinienie głowy. Chwilę później byłyśmy już w samochodzie, który prowadziłam, bo nie miałam zamiaru pić. Źle się czułam, ale nie mogłam odmówić, przecież Ariana tak się cieszyła na wspólne spędzenie czasu. Już na początku ulicy było słychać muzykę. Zaparkowałam przed wielkim domem, z którego dobiegała głośna muzyka. Mnóstwo ludzi. Skąpo ubrane dziewczyny z wielkimi, sztucznymi biustami i masą tapety na twarzy.
- Wow, ale sztucznie - powiedziałam przemierzając odległość między samochodem, a drzwiami wejściowymi.
- Ale będzie fajnie - powiedziała Ariana i zniknęła w tłumie osób. Niestety, zostałam sama.
- Bardzo fajnie - westchnęłam i ruszyłam w poszukiwaniu bezalkoholowego napoju. Po wejściu do kuchni zaczęłam się rozglądać za czymś do picia. Po chwili znalazłam to czego szukałam. Usiadłam przy stole i upiłam łyka soku. Wsłuchiwałam się w muzykę, która była zdecydowanie za głośna. Spojrzałam zniecierpliwiona na ekran telefonu, zero wiadomości i połączeń.
- To tylko misja - powiedziałam i podniosłam się z krzesła. Zawiesiłam torbę ramię i ruszyłam w poszukiwaniu Ariany lub bliźniaków. Przepychając się przez tłum zauważyłam grupkę ludzi skupionych wokół jednej z kanap. Zakładając, że znajdę tam bliźniaków, ruszyłam w tamtą stronę. Podeszłam bliżej i zobaczyłam to czego szukałam. Na kanapie siedzieli bliźniacy z Arianą i innymi ludzmi. Gdy fioletowowłosa mnie zauważyła od razu wstała i podeszła.
- Hej, gdzie mi zniknęłaś? - zapytała z uśmiechem, było widać, że już sobie nieźle popiła.
- Musiałam iść do łazienki - skłamałam, ale odwzajemniłam uśmiech. Dziewczyna miała coś powiedziać, ale Jai jej przerwał krzycząc:
- Co tak stoicie? Chodźcie tutaj!
Ariana pociągnęła mnie za rękę i stanęłyśmy przed kanpą.
- Bliźniaków znasz - zaczęła wymieniać znajomych, których witałam uśmiecham lub krótkim ,,hej,,. Biegałam wzrokiem po całej sofie i przyglądałam się tym osobom. Wszyscy wyglądali podobnie, mieli tatuaże i kolczyki, tylko dziewczyny miały różne kolory włosów. Przeniosłam wzrok na koniec kanapy, ponieważ Ariana przedstawiała osoby z tamtej strony.
- To jest Harry - powiedziała, a ja spojrzałam na chłopaka, którego widziałam już wcześniej. Lekko przerażona, uśmiechnęłam się do niego. Niestety chłopak nie zaszczycił mnie uśmiechem, tylko siedział i mierzył mnie wzrokiem. Zrobiłam krok do tyłu, żeby poczuć się bezpieczniej, ale to nic nie dało.
- A ta dziewczyna to Cara - wskazała na skąpo ubraną blondynkę, jej ręce były pokryte tatuażami. Dziewczyna nie spojrzała na mnie, najwyraźniej była zajęta swoim chłopakiem (?).
Tylko skinęłam głową i zajęłam miejsce jak najdalej od chłopaka w lokach i blondynki.
Przez jakiś czas rozmawialiśmy, później kilka osób poszło na parkiet, a ja z Luke'iem zostałam i nadal gawędziłam. Kilka razy zapytał się mnie czy nie chcę drinka, ale ja ciągle odmawiałam, więc chłopak skończył pytać. Po chwili rozmowy, chłopak oddalił się, mówiąc, że idzie przeżyć przygodę życia.
- Głupek - skomentowałam i wyjęłam telefon z torby. Oparłam się i zaczęłam przeglądać różne aplikacje. Kilka minut później otrzymałam sms'a od mojej siostry z zapytaniem o imprezę i mój cel. Odpisałam jej, że trochę źle się czuję i, że prawdpodobnie widziałam mój cel i wcale nie jest taki bezbronny.
- Mam przejebane - westchnęłam i nacisnęłam ,,wyślij,,. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który pokazywał godzinę 2:13. Postanowiłam, że przejdę się do łazienki. Próbowałam znaleźć kogoś, kto mógłby mi wskazać drogę do tego tajemniczego pomieszczenia, ale nikogo takiego nie znalazłam.
- Pójdę na żywioł - powiedziałam i z uśmiechem ruszyłam przez korytarz. Wszystkie drzwi były takie same, a ja byłam lekko skołowana długością korytarza i ilością pokoi. Zamknęłam oczy i zakręciłam się wokół własnej osi. Wskazałam na pierwsze lepsze drzwi i ruszyłam w ich stronę. Lekko je pchnęłam i zajrzałam do środka. Zadowolona weszłam do pomieszczenia i przekręciłam kluczyk.
- Jestem cudowna - powiedziałam i położyłam torbę na blacie, obok umywalki. Przejrzałam się i poprawiłam włosy. Postanowiłam, że posiedzę tutaj, bo nie chcę wracać do tych ludzi. Usiadłam na blacie i wyjęłam ponownie telefon. Przeczytałam sms'a od siostry, po czym na niego odpisałam. Podłączyłam się do ich internetu i zaczęłam przeglądać Twitter'a. Mój telefon zawibrował co oznaczało, że dostałam sms'a, na którego odpisałam.
- Czyli zaraz muszę wracać, tak mi przykro - powiedziałam robiąc smutną minę. Zeskoczyłam z blatu, poprawiłam strój i wyszłam. Lekko rozejrzałam się po korytarzu. Cisza, ani żywej duszy.
- Śmiesznie - powiedziałam pod nosem i uśmiechnęłam się zadziornie. Wyszłam przed dom i oparłam się o jedną z balustrad. Wyjęłam z torby paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Chwilę stałam i wpatrywałam się w przestrzeń. Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem, a zza nich wyszła grupka chłopaków i ruszyła w stronę jednego z samochodów. Zaraz za nimi wyszedł chłopak, którego chciałam już więcej nie spotkać. Rzucił na mnie szybkie spojrzenie, które prawie wypaliło we mnie dziurę na wylot. Lekko zaskoczona stałam i wpatrywałam się w jego oczy, które badały każdy centymetr mojego ciała. Chłopak zszedł po schodach i ruszył w stronę czarnego samochodu, zaparkowanego na podjeździe. Szybko zgasiłam papierosa i ruszyłam do swojego auta zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Przechodząc przez jezdnię, lekko się rozejrzałam. W żadnym domu nie paliło się światło. Niby jest już późno, ale w żadnym domu?! Serio?!
- Dziwne miasto - powiedziałam i spojrzałam w prawą stronę. Niestety to nie było dobrym pomysłem, ponieważ o samochód opierał się kto? mój koszmar, nazwany Harry'm Styles'em.
Przez chwilę patrzyłam się na niego jak zaczarowana, ale ocknęłam się i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam we wsteczne lusterko na chłopaka, który zajmował się czymś w telefonie.
- Jeszcze się spotkamy, kochanie - powiedziałam i odpaliłam samochód, chłopak jak na zawołanie spojrzał się w moją stronę. Ja tylko uśmiechnęłam się chytrze i odjechałam. Nie spieszyłam się, bo nie chciałam spowodować wypadku i nie miałam ochoty na rozmowę z siostrą. Po około 40 minutach, znalazłam się w garażu. Wyszłam z samochodu i ruszyłam do domu. Po drodze zdjęłam buty, żeby nie hałasować i wspięłam się po schodach. Chwilę później byłam już w swoim pokoju. Szybko przebrałam się w piżamkę i zmyłam makijaż.
Zgasiłam światło w pokoju i wyjrzałam przez okno. Miasto wyglądało jakby było wymarłe, tylko w kilku miejscach można było zobaczyć rozświetlone domy.
- To miasto przejęły gangi i nikt nie ma nad tym kontroli, ale ja to zmienię...
poniedziałek, 31 marca 2014
wtorek, 25 marca 2014
3. Zaprzyjaźnij się z nimi
Obudziły mnie promienie słońca, nieprzyjemnie święcące prosto na moją twarz. Nie otwierając oczu, przewróciłam się na drugi bok i zakryłam szczelnie kołdrą. Niestety chwile błogiej ciszy przerwał mój budzik.
- Dlaczego? - wykrzyczałam i podniosłam się z łóżka. Ociągając się, ruszyłam do łazienki żeby doprowadzić się do normalnego stanu. Po porannej toalecie i nałożeniu makijażu wróciłam do pokoju żeby wybrać ubrania na dzisiejszy dzień w szkole. Zajęło mi to trochę czasu, ponieważ musiałam dzisiaj pokazać tym wszystkim ludziom, że nie jestem od nich gorsza. Nie wiem co mnie opętało. Wreszcie zdecydowałam się na sukienkę i kurtkę.
- Dlaczego? - wykrzyczałam i podniosłam się z łóżka. Ociągając się, ruszyłam do łazienki żeby doprowadzić się do normalnego stanu. Po porannej toalecie i nałożeniu makijażu wróciłam do pokoju żeby wybrać ubrania na dzisiejszy dzień w szkole. Zajęło mi to trochę czasu, ponieważ musiałam dzisiaj pokazać tym wszystkim ludziom, że nie jestem od nich gorsza. Nie wiem co mnie opętało. Wreszcie zdecydowałam się na sukienkę i kurtkę.
- Idealnie - powiedziałam, przeglądając się w lustrze. Ostatni raz poprawiłam włosy i zarzucając torebkę na ramie, wyszłam z pokoju.
- Hej mała - powiedziała z uśmiechem rudowłosa, która właśnie wychodziła z kuchni - zjesz coś? Kiwnęłam przecząco głową i przyśpieszyłam kroku.
- Stop! - krzyknęła - Wracasz tutaj i zjesz śniadanie jak normalna osoba! Siostra złapała mnie za ramię i zaciągnęła do kuchni.
- Nie zjem - powiedziałam pod nosem. Siedziałam zgarbiona na krześle, czując wzrok siostry wypalający mi dziurę w klatce piersiowej
- Co powiedziałaś?! - najwyraźniej wytrąciłam ją z równowagi. Jeśli chodzi o temat niejedzenia i anoreksji, to moja siostra traci całkowitą kontrolę nad sobą.
- Zobacz jak ty wyglądasz! - ponownie złapała mnie za ramie i zaczęła nim potrząsać - tam nie ma mięśni! Same kości! Nogi takie same! Czy tobie się to podoba?!
- Tak - odpowiedziałam najciszej jak mogłam.
- Tak nie będzie! Teraz zrobię ci śniadanie,a ty je grzecznie zjesz bez żadnych numerów! - powiedziała i zaczęła wyjmować jedzenie z lodówki. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i okazało się, że zostało mi jeszcze 30 minut do rozpoczęcia lekcji. Nie zwlekając wstałam i krzyknęłam do siostry:
- Celes! Mam tylko pół godziny do rozpoczęcia lekcji!
- No dobra, ale to jest ostatni raz kiedy ci odpuszczam - westchnęła wychodząc z kuchni - ale weź sobie coś do zjedzenia, jabłko lub wodę. Byle co.
Skinęłam głową i wzięłam z blatu jabłko i wodę, którą wsadziłam do torebki, a jabłko zaczęłam konsumować. Wyszłam z kuchni, a Celes właśnie szła w stronę garażu, w którym nigdy nie byłyśmy. Wchodząc do środka, zauważyłam nasz ,,stary,, samochód i jakiś ,,nowy,,. Podbiegłam do niego, prawie łamiąc sobie nogę. Był piękny, ale dlaczego taki drogi i ekskluzywny?
- Tata - powiedziałam, przyglądając się temu cudeńku. Tylko on mógł mi sprawić taki samochód i tylko on miał takiego bzika na punkcie motoryzacji.
- Wsiadaj mała, zobaczymy czy dasz radę. Albo nie, poczekaj - powiedziała podchodząc bliżej - musimy omówić nasz plan. Chwilę później znałam już mój cel, a konkretnie dwa. Bliźniacy, Jai i Luke. Muszę się z nimi zakolegować, bo oni znają moją ofiarę.
- Okej - powiedziałam przyglądając się zdjęciom chłopaków - Jak ja ich rozpoznam?
- Otóż to. Akurat teraz masz łatwiejsze zadanie. Jeden z braci, a konkretnie Luke ma rozjaśnioną grzywkę - powiedziała pokazując palcem na zdjęcie jednego z chłopaków.
- Będzie spoko dam radę - spojrzałam się na nią z uśmiechem - a teraz muszę wypróbować to cudeńko. Siostra skinęła głową i oddaliła się do swojego samochodu, ponieważ tylko ona znała drogę do mojej nowej szkoły.
- Cudownie - powiedziałam odpalając samochód. Jednak mina mi zrzedła, kiedy przypomniałam sobie dokąd i po co jadę.
- Czyli to będzie droga do piekła - westchnęłam jadąc za siostrą. Droga minęła szybko. Miałam jeszcze około 10 minut. Pośpiesznie wysiadłam z samochodu czując na sobie wzrok innych osób i ruszyłam w stronę mojej siostry, która także wysiadła.
- Dobra, to twój pierwszy dzień. Musisz im pokazać, że nie jesteś jakaś słaba, a jak ktoś będzie cię zaczepiał to go pobij i będzie po sprawie - powiedziała rudowłosa, zgarniając moje białe włosy za ucho.
- Wiem i nie musisz mi o tym przypominać, dam radę - uśmiechnęłam się do niej i odwróciłam z zamiarem odejścia. Jednak siostra złapała mnie za ramie.
- Zpatrzyjaźnij się z nimi - szpnęła i odeszła. Ja tylko uśmiechnęłam sie chytrze. Schowałam kluczyki do torebki, poprawiłam czarne okulary i ruszyłam przez parking. Znowu to okropne uczucie, wszyscy mnie obserwują. Zaskoczeni co? Pierwszym odwiedzonym przeze mnie miejscem musiał być sekretariat.
- Dzień dobry - powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia. Starsza pani w okularach zlustrowała mnie wzrokiem i zatrzymała się na twarzy.
- Witaj - uśmiechnęła się - nowa koleżanka, zgadza się? Skinęłam głową, a sekretarka podała mi klucz do szafki, plan lekcji i plan zajęć dodatkowych, na które musiałam się zapisać żeby zdobyć nowe ,,umiejętności,,. Hahah. Dobry żart. Czy zabijanie ludzi mogę dopisać do listy umiejętności?
Idąc po korytarzu pełnym dziwnych osób, wpatrywałam się w plan zajęć. Pierwsza lekcja to matematyka, czyli coś czego nie lubię. Niespodziewanie z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Wszyscy uczniowie zaczęli się przepychać, aby jak najszybciej dostać się do klas. Jakąś minutę później byłam sama na korytarzu. Westchnęłam i ruszyłam dalej swoim ślimaczym krokiem przez korytarz.
Wreszcie dotarłam pod klasę. Chwilę się wachałam, ale nacisnęłam klamkę.
- Dzień dobry - powiedziałam z wyrazem twarzy wypranym z uczuć.
- Dzień dobry, panno spóźnialska - powiedziła niska kobieta w okularach, stojąc przy tablicy - czy masz mi coś do powiedzenia?
Chwilę zastanawiałam się co powiedzieć.
- Nie - odpowiedziałam, wzruszając ramionami - czy powinnam mieć?
- Może dlaczego spóźniłaś się, będąc pierwszy dzień w szkole? - położyła rękę na biodrze, lekko wytrącona z równowagi
- Zgubiłam się, no i nie lubię matematyki - powiedziałam przyglądając się wystrojowi sali
- Nie ważne - wstchnęła kobieta - oto wasza nowa koleżanka, ma na imię Luxuria i .... to wszystko.
- No to fajnie. Gdzie mam usiąść? - spytałam podnosząc jedną brew i przelatując wzrokiem po ławkach.
- Ty... usiądziesz... z... - błądziła wzrokiem po klasie - albo... sama na końcu.
- Ekstra - powiedziałam i ruszyłam do ostatniej ławki. Moja nowa klasa była dziwna, wszyscy bylo tacy mroczni, nawet ja. Większość chłopaków miała tatuaże, a dziewczyny kolorowe włosy i kolczyki na twarzy.
- Obrzydliwe - powiedziałam pod nosem i zasiadłam wygodnie w ławce.
- Czy masz coś jeszcze do powiedzenia, młoda damo?! - wydarła się
- Yyyyy... nie? - zadałam pytanie robiąc dziwną minę
- Mam nadzieję - odpowiedziała i wróciła do pisania czegoś na tablicy.
Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, dopiero minęło 20 minut.
- Zabiję się - powiedziałam tak cicho, żeby nikt nie mógł usłyszeć. A jednak. Ktoś usłyszał i do tego odwrócił się w moją stronę. A było to Luke, mój nowy przyjaciel.
- Dlaczego chcesz się zabić, mała? - powiedział lustrując mnie wzrokiem
- Nie twoja sprawa, kolego - uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok.
- Nie bądź, taka wredna, ja tylko chcę cię poznać... - zaciął się
- Lux - dokończyłam za niego. On tylko się uśmiechnął.
- Jestem Luke - podał mi rękę, którą lekko uścisnęłam
- Mnie już znasz - odpowiedziałam.
- Ostatnia ławka! Proszę o ciszę! Na randki to po lekcjach! - krzyknęła nauczycielka, patrząc na mnie.
- Ale ten tekst jest oklepany - powiedziałam patrząc na paznokcie. Nie spodziewałam się, że powiem to tak głośno, a jednak.
- Panno Luxurio, do dyrektora! - powiedziała wskazując drzwi
- Co?! Ja nic złego nie zrobiłam! - podniosłam głos, wstając z ławki.
- Pyskujesz, gawędzisz z kolegą... wymieniać dalej? - spytała
- Nie trzeba - odpowiedziałam, uśmiechając się sztucznie. Wsunęłam krzesło i ruszyłam wzdłuż ławek, kierując się w stronę drzwi. Przechodząc obok ławki Luke'a usłyszałam ,, powodzenia,,
- Panie Brooks, dołączy pan do pani Luxuri - krzyknęła kobieta, czerwona ze złości. Chłopak wstał i ruszył razem ze mną do dyrektora.
- To przez ciebie - powiedziałam, zwiększając odległość między nami.
- To nie ja spóźniłem się na lekcje, pyskowałem i gawędziłem z kolegą - powiedział udajac głos nauczycielki. Po rozmowie z dyrektorem, wyszliśmy z gabinetu z kartkami dzięki którym mamy zapewniony pobyt w kozie. Ekstra!
- Pierwszy dzień, a już dostaję karę. Super! - powiedziłam machając Luke'owi karteczką przed nosem. On tylko się zaśmiał i poszedł dalej.
- Do zobaczenia na następnych lekcjach - rzucił z uśmiechem i odszedł. Postanowiłam, że odnajdę klasę, w której powinnam mieć teraz.... chemię. W drodze nie spotkałam nikogo wartego uwagi. Będąc pod klasą, usiadłam na ławce i zaczęłam przeglądać aplikacje na telefonie. Nagle ktoś usiadł obok mnie.
- Hej. Jesteś nowa, prawda? - usłyszałam lekki, damski głos. Spojrzałam na mojego rozmówcę, którym byłam śliczna dziewczyna w fioletowych włosach, pięknie opadających na jej wytatuowane ramiona. Mimo tatutaży wyglądała słodko.
- Tak - uśmiechnęłam sie - jestem Lux. Podałam jej rękę, którą lekko uścisnęła.
- Ariana - powiedziała - jak ci się tutaj podoba?
- Nawet okej, oprócz tego, że muszę zostać za karę po lekcjach - powiedziałam, trzymając w rękach karteczkę.
- Ojej, a co odwaliłaś? - zapytała, śmiejąc się lekko.
- Spóźniłam się na lekcję, pyskowałam, rozmawiałam z jakimś chłopakiem - powiedziałam, wyliczając na palcach. Dziewczyna lekko się zaśmiała, chyba chciała coś jeszcze powiedzieć, ale dzwonek jej przerwał. Wszłyśmy do klasy i zajęłyśmy miejsca. Oczywiście usiadłyśmy razem. Chemia minęła szybko, jak i reszta lekcji. Została jeszcze jedna sprawa do wypełnienia. Pójście na godzinną odsiadkę, bez dostępu do telefonów lub innych elektroniczych rzeczy. Cała godzina w absolutnej ciszy. Czy może być coś gorszego? Siedziałam w ostatniej ławce przy oknie i przyglądałam się krajobrazom. Coś musiałam robić, bo bym tam zasnęła.
- Mogę iść do łazienki? - powiedziałam odwracając wzrok w stronę nauczyciela
- Nie - odpowiedział gruby mężczyzna w okularach. Czy wszyscy nauczyciele w tej szkole noszą okulary?
- Aha, to fajnie - powiedziałam i wróciłam do swojego zajęcia. Czułam na sobie wzrok kilku innych osób, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Moim marzeniem było wyjście z tej sali i zakupy. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Pośpiesznie wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Rzuciłam szybkie pożegnanie i wybiegłam z klasy. Przemierzając korytarz, odszukałam w torebce okulary, które założyłam na nos. Będąc na końcu korytarza, skręciłam w prawo i już byłam przy drzwiach prowadzących na parking. Nagle usłyszałam wołanie. Szybko się odwróciłam i odszukałam wzrokiem źródła tego krzyku. Za mną pojawił się Luke.
- Coś się stało? - spytałam patrząc na chłopaka
- Nie - zaczął, ciężko oddychając - to znaczy tak
- Co dokładnie sie stało? - ponagliłam go ręką
- Zapomniałaś - powiedział wręczając mi telefon
- O jejku, dziękuję - powiedziałam z uśmiechem
- Nie ma za co - powiedział odwzajemniając uśmiech - Wracasz do domu? Może cię odwieźć?
- Nie dzięki, mam samochód - powiedziałam wskazując na auto. Chłopak skinął głową, przebiagając wzrokiem po parkingu. Najwyraźniej kogoś szukał i znalazł tą osobę, ponieważ machnął do niej ręką.
- Do zobaczenia - powiedziała i odszedł. Idąc przez parking, postanowiłam, że sprawdzę kim była ta tajemnicza osoba. Znalazłam wzrokiem chłopaka idącego w stronę czarnego samochodu. Dopiero później zauważyłam chłopaka, który najwyraźniej mi się przyglądał. Był ubrany na czarno, a ręce miał pokryte czarnym tuszem. Był on znacznie wyższy od Luke'a i mnie przerażał. Przyspieszyłam kroku, żeby zniknąć z pola widzenia tego chłopaka.
- Przerażające - powiedziałm odpalając samochód. Sojrzałam w wsteczne lusterko i znowu go zobaczyłam. Tym razem rozmawiał z Luke'iem i jego bratem Jai'em.
- Mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam...
niedziela, 23 marca 2014
2. Mógł to być nasz ostatni dzień
Weszłyśmy do naszego ,,zamku,,. Wszędzie były pajęczyny i kurz, w skrócie dom jak z horroru. Najwyraźniej nasi rodzice nie pomyśleli o lepszym zakwaterowaniu, niestety. Mam nadzieję, że nie będę musiała mieszkać tu zbyt długo.
- Brakuje jeszcze jakiegoś psychopaty z piłą mechaniczną - powiedziała rozglądająca się Celes.
- Lepiej pasowałby demon lub wampir - odpowiedziałam z uśmiechem. Spojrzałyśmy na siebie i lekko się zaśmiałyśmy.
- Ale wiesz, że będziemy musiały to posprzątać, tak? - zapytała idąc przez wielki hol.
- Tak, mamo - odpowiedziałam ruszając za nią - wiesz gdzie są nasze pokoje lub coś w tym stylu? Siostra nie odpowiedziała tylko szła dalej. Wzdychając ruszyłam za nią. Chwilę później znalazłyśmy się w jadalni, która była najczystszym miejscem, które widziałam w tym domu, a widziałam tylko dwa. Wydaje mi się, że tylko to pomieszczenie jest w pełni wyposażone. Dziwny jest ten dom.
Gdy wszystkie nasze walizki znalazły się w pokojach, była godzina 5 nad ranem. Zaczęłyśmy sprzątać. Niestety ja mam takie dziwne przyzwyczajenie, że jak zacznę sprzątać jedno pomieszczenie to wyczyszczę wszystkie inne. Niby fajnie, ale jak musisz ogarnąć zamek to czar pryska.
Zmęczone opadłyśmy na podłogę w holu. Siedząc po turecku, lekko wzdychałyśmy podziwiając pracę. Rzeczywiście teraz było pięknie i nie przypominało to już domu z horroru.
- Teraz, brakuje tylko sukni balowej i księcia - powiedziałam, patrząc na korytarz, prowadzący do jadalni.
- Poszukajmy - powiedziała z wielkim entuzjazmem moja siostra.
- Czego? - spytałam lekko zbita z tropu.
- Jak to czego?! Sukni! - krzyknęła i ruszyła przeskakując z nogi na nogę. Ociągając się ruszyłam za nią, ale szybko zniknęła mi z pola widzenia. Będąc sama na wielkim korytarzu ciągnącym się kilometrami, czułam się nieswojo. Nagle z jednego z pokoi wybiegła Celes.
- Ile można na ciebie czekać?! - krzyknęła i wbiegła z powrotem. Weszłam do pokoju i mnie zamurowało. Było cudownie. Na samym środku pokoju stał ozdobny fortepian, aż proszący się o zagranie na nim.
Spoglądając w prawą stronę zauważyłam wielkie drzwi, zza których dobiegały szmery. Ruszyłam w stronę, z której dochodziły te dźwięki. Weszłam, przeciskając się przez szparę, aby nie zagłuszać ciszy panującej w całym domu. Wejście tutaj było złym pomysłem, ponieważ znowu stałam z otwartą gębą i podziwiałam piękno tego pomieszczenia i rzeczy znajdujących się w nim, a mianowicie sukni.
- Co tak stoisz? Zakładaj ją! - rzuciła we mnie piękną suknią. Nie wiedząc co powiedzieć zdjęłam bluzkę i rzuciłam nią w kąt. Po chwili stałam przed starym lustrem w pięknej sukni z koronkowymi mankietami i kokardą z tyłu.
- Piękna - westchnęłam, przeglądając się - ciekawe kogo są te rzeczy i dlaczego ich nie zabrał.
- Nie wiem, ale wyglądasz cudownie - powiedziała przyglądająca mi się rudowłosa.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do siostry, która zakładała na siebie białą suknię.
- Uczesz włosy i jakoś ładnie zepnij - zaczęła - dzisiaj bawimy się w księżniczki. Niby starsza siostra, a i tak dziecinna. Mogę powiedzieć o sobie to samo. No bo, która dziewczyna nie chciałaby mieszkać w zamku i ubierać takich pięknych sukien? Myślę, że każda. Uśmiechnięta od ucha do ucha, ruszyłam do najbliższej łazienki zabierając po drodze kosmetyczkę, która leżała obok lustra. Po spięciu swoich włosów w fryzurę w wiktoriańskim stylu i ozdobieniu jej kokardką, wróciłam do pokoju. Niestety Celes już w nim nie było. Tylko wzruszyłam ramionami i wyszłam z tego pięknego pomieszczenia. Gdy byłam w holu, który byłam centrum domu, usłyszałam wołanie siostry. Okazało się, że jest ona w ogrodzie. Wyszłam na taras i zeszłam po schodach, rozglądając się. Kilkanaście metrów dalej zobaczyłam moją siostrę, która stała pod drzewem obok stawu. Idąc w jej stronę, cały czas się rozglądałam. Pierwszy raz widziałam ten ogród, nawet nie wiedziałam, że mamy ogród. Nieźle. Podchodząc bliżej mogłam się przyjżeć jak wyglądała, a wyglądała rewelacyjnie.
- Wow, jesteś piękna - powiedziałam podchodząc do niej.
- Dziękuję, ty także - uśmiechnęła się - dzisiaj jesteśmy księżniczkami i możemy nic nie robić, ale jutro masz szkołę, więc wykorzystaj ten dzień jak najlepiej. Nie było tu pięknie. Wszędzie było szaro i ani jednego, zielonego skrawka trawy. Szkoda, a mogłoby być tu tak pięknie. Z zamyślenia wyrwało mnie szarpnięcie za ramię.
- Chodź - rzuciła rudowłosa i pobiegła przed siebie. Złapałam w ręce przednią część sukni i pobiegłam za nią. Chwilę później Celes się zatrzymała i spacerkiem ruszyła przez plac wokoło obrośnięty drzewami. Jak piesek ruszyłam za nią, bo wiedziałam, że zaprowadzi nas w jakieś piękne miejsce. Zawsze tak się działo. Kiedyś jak byłyśmy małe i mieszkałyśmy w zupełnie innym domu niedaleko lasu, Celes postanowiła iść poszukać wróżek. Oczywiście poszłam razem z nią. Spacerując po tym lesie znalazłyśmy piękne miejsce, obrośnięte drzewami z małym stawem, który wydawał się taki głęboki. Pamiętam, że nazwałyśmy go ,, Oceanem,,. Odwiedzałyśmy to miejsce codziennie, lecz niestety musiałyśmy się przeprowadzić. Ale obiecałyśmy sobie, że wrócimy tam i znajdziemy wróżki.
- To słodkie - westchnęłam.
- Co ty tam tak stoisz? Chodź! - krzyknęła rudowłosa. Lekko się wychyliłam i poszukałam wzrokiem siostry. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam.
- Pamiętasz nasze tajemnicze miejsce i Ocean? - zapytała, gdy byłam obok niej. Popatrzyłam na nią z uśmiechem i skinęłam głową. Złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy przez las. Po kilku minutach marszu i wspominania starych czasów, znalazłyśmy się przy starej altance. Była zrobiona z drzewa i chyba powinna być biała, ale czas zrobił swoje i zmienił jej kolor. Spojrzałam na siostrę, która stała zachwycona. Widziałam te iskierki w jej oczach, takie same jak wtedy, kiedy odkryłyśmy nasze ,,miejsce na ziemi,,. Wszystkie dobre chwile wróciły, wraz z falą słonych łez. Ale powstrzymałam się, żeby nie psuć tego wspaniałego dnia, chociaż mógł to być nasz ostatni dzień. Pragnęłam wrócić do tych czasów kiedy nie wiedziałyśmy czym zajmował się nasz ojciec i nie musiałyśmy w tym uczesticzyć. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłam i dołączyłam do Celes. Siedziała już ona na ławeczce i rozglądała się z uśmiechem.
Niespodziewane zaczęło świecić słońce, nadając temu miejscu magiczny charakter. Tak jak niespodziewane się pojawiło, tak szybko zniknęło i zastąpił je deszcz. Tak jakby mój nastrój miał wpływ na pogodę.
- I co teraz? - zapytałam. Obie ustałyśmy na środku altanki ponieważ tutaj nie groziło na moknięcie. Najwyraźniej ta altanka nie polubiła nas tak bardzo ja my jej i postanowiła przeciekać.
- Kurwa - krzyknęła Celes, która została ochlapana wodą płynącą przez szpary między dachówką.
- Ej, ej, ej dajesz i zły przykład starsza siostro - pomachałam do niej palcem, a ona się tylko zaśmiała.
- No nic, musimy iść. Nie wiadomo jak długo będzie padało, a ty mądralo zostawiłaś otwarte drzwi na taras - powiedziała rudowłosa i złapała przód swojej sukni. Bez słowa uczyniłam to samo i ruszyłyśmy. Nie rozmawiałyśmy, starałyśmy się nie wpaść w kałużę lub jakieś błoto. Po wędrówce, która zdawała się nie mieć końca, wreszcie byłyśmy w domu. Lekko zmęczona opadłam na podłogę przy schodach.
- Wstawaj. Chyba nie zmęczyłaś się tym spacerkiem, co? - spytała klękając przy mnie. Ja tylko leżałam z zamkniętymi oczami i ciężko oddychałam.
- Nie zdasz z W-F-u mała - poklepała mnie po udzie i odeszła
- Wiem - powiedziałam dźwigając się na nogi. Ona tylko lekko się zaśmiała i zniknęła na piętrze. Powoli wdrapałam się na schody i ruszyłam do swojego pokoju. Wchodząc, poszukałam wzrokiem telefonu, który leżał na łóżku obok laptopa i słuchawek. Szybko sprawdziłam godzinę i wiadomości lub połączenia. Była godzina 16:59, a wiadomości jak nie było tak nie ma.
- Rodzice na medal - powiedziałam kręcąc głową - korzystają, że mają wolną chatę. Z chytrym uśmieszkiem ściągnęłam z siebie suknię, którą powiesiłam na wieszaku, żeby mogła wyschnąć, a sama ruszyłam do łazienki zażyć odświeżającej kompieli.
Ubrana w piżamkę, która składała się z czarnych krótkich spodenek i siwej bluzki z nadrukiem, wyszłam z łazienki. Kolejny raz sprawdziłam telefon, pojawiła się nowa wiadomość, ale od mojej siostry z pytaniem czy chce coś na kolację. Odpisałam jej, że nie i odłożyłam telefon na stolik. Postanowiłam, że nie będę siedziała sama i pójdę do siostry. We dwie raźniej, a tak na serio o trochę się boję. Ale tylko troszeczkę.
- Hej, mogę? - spytałam, wychylając głowę zza drzwi. Mimo, że jesteśmy siostrami to nigdy nie wchodzimy do swoich pokoi bez zaproszenia. Taka zasada.
- Jasne, siadaj - uśmiechnęła się i poklepała miejsce na łóżku. Posłusznie wykonałam jej prośbę i zajęłyśmy się sobą. Najpierw przeglądałyśmy różne strony poświęcone modzie i urodzie, a później postanowiłyśmy pomalować paznokcie i przygotować mnie na jutrzejszy dzień w nowej szkole. Po zakończeniu naszego babskiego spotkania, wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka, które było okropnie wygodne. Chwilę później zasnęłam....
- Brakuje jeszcze jakiegoś psychopaty z piłą mechaniczną - powiedziała rozglądająca się Celes.
- Lepiej pasowałby demon lub wampir - odpowiedziałam z uśmiechem. Spojrzałyśmy na siebie i lekko się zaśmiałyśmy.
- Ale wiesz, że będziemy musiały to posprzątać, tak? - zapytała idąc przez wielki hol.
- Tak, mamo - odpowiedziałam ruszając za nią - wiesz gdzie są nasze pokoje lub coś w tym stylu? Siostra nie odpowiedziała tylko szła dalej. Wzdychając ruszyłam za nią. Chwilę później znalazłyśmy się w jadalni, która była najczystszym miejscem, które widziałam w tym domu, a widziałam tylko dwa. Wydaje mi się, że tylko to pomieszczenie jest w pełni wyposażone. Dziwny jest ten dom.
Bez słowa ruszyłyśmy dalej, podziwiając obrazy i płaskorzeźby. Po obejrzeniu większości pokoi, ruszyłyśmy do samochodu po walizki.
- Wyspałaś się w samochodzie - zaczęła rudowłosa - w takim razie posprzątamy tutaj. Mówiła wciągając wielkie walizki po schodach, które zdawały się nie mieć końca. Przystanęłam i patrzyłam na nią zaskoczona. Najwyraźniej Celes nie jest zmęczona naszą podróżą, a ja nie mam nic lepszego do roboty.
- Możemy - odpowiedziałam po namyśle. Zaraz potem ruszyłam z moimi walizkami.
- Piekielne schody - rzuciłam pod nosem.
Gdy wszystkie nasze walizki znalazły się w pokojach, była godzina 5 nad ranem. Zaczęłyśmy sprzątać. Niestety ja mam takie dziwne przyzwyczajenie, że jak zacznę sprzątać jedno pomieszczenie to wyczyszczę wszystkie inne. Niby fajnie, ale jak musisz ogarnąć zamek to czar pryska.
Zmęczone opadłyśmy na podłogę w holu. Siedząc po turecku, lekko wzdychałyśmy podziwiając pracę. Rzeczywiście teraz było pięknie i nie przypominało to już domu z horroru.
- Teraz, brakuje tylko sukni balowej i księcia - powiedziałam, patrząc na korytarz, prowadzący do jadalni.
- Poszukajmy - powiedziała z wielkim entuzjazmem moja siostra.
- Czego? - spytałam lekko zbita z tropu.
- Jak to czego?! Sukni! - krzyknęła i ruszyła przeskakując z nogi na nogę. Ociągając się ruszyłam za nią, ale szybko zniknęła mi z pola widzenia. Będąc sama na wielkim korytarzu ciągnącym się kilometrami, czułam się nieswojo. Nagle z jednego z pokoi wybiegła Celes.
- Ile można na ciebie czekać?! - krzyknęła i wbiegła z powrotem. Weszłam do pokoju i mnie zamurowało. Było cudownie. Na samym środku pokoju stał ozdobny fortepian, aż proszący się o zagranie na nim.
Spoglądając w prawą stronę zauważyłam wielkie drzwi, zza których dobiegały szmery. Ruszyłam w stronę, z której dochodziły te dźwięki. Weszłam, przeciskając się przez szparę, aby nie zagłuszać ciszy panującej w całym domu. Wejście tutaj było złym pomysłem, ponieważ znowu stałam z otwartą gębą i podziwiałam piękno tego pomieszczenia i rzeczy znajdujących się w nim, a mianowicie sukni.
- Co tak stoisz? Zakładaj ją! - rzuciła we mnie piękną suknią. Nie wiedząc co powiedzieć zdjęłam bluzkę i rzuciłam nią w kąt. Po chwili stałam przed starym lustrem w pięknej sukni z koronkowymi mankietami i kokardą z tyłu.
- Piękna - westchnęłam, przeglądając się - ciekawe kogo są te rzeczy i dlaczego ich nie zabrał.
- Nie wiem, ale wyglądasz cudownie - powiedziała przyglądająca mi się rudowłosa.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do siostry, która zakładała na siebie białą suknię.
- Uczesz włosy i jakoś ładnie zepnij - zaczęła - dzisiaj bawimy się w księżniczki. Niby starsza siostra, a i tak dziecinna. Mogę powiedzieć o sobie to samo. No bo, która dziewczyna nie chciałaby mieszkać w zamku i ubierać takich pięknych sukien? Myślę, że każda. Uśmiechnięta od ucha do ucha, ruszyłam do najbliższej łazienki zabierając po drodze kosmetyczkę, która leżała obok lustra. Po spięciu swoich włosów w fryzurę w wiktoriańskim stylu i ozdobieniu jej kokardką, wróciłam do pokoju. Niestety Celes już w nim nie było. Tylko wzruszyłam ramionami i wyszłam z tego pięknego pomieszczenia. Gdy byłam w holu, który byłam centrum domu, usłyszałam wołanie siostry. Okazało się, że jest ona w ogrodzie. Wyszłam na taras i zeszłam po schodach, rozglądając się. Kilkanaście metrów dalej zobaczyłam moją siostrę, która stała pod drzewem obok stawu. Idąc w jej stronę, cały czas się rozglądałam. Pierwszy raz widziałam ten ogród, nawet nie wiedziałam, że mamy ogród. Nieźle. Podchodząc bliżej mogłam się przyjżeć jak wyglądała, a wyglądała rewelacyjnie.
- Wow, jesteś piękna - powiedziałam podchodząc do niej.
- Dziękuję, ty także - uśmiechnęła się - dzisiaj jesteśmy księżniczkami i możemy nic nie robić, ale jutro masz szkołę, więc wykorzystaj ten dzień jak najlepiej. Nie było tu pięknie. Wszędzie było szaro i ani jednego, zielonego skrawka trawy. Szkoda, a mogłoby być tu tak pięknie. Z zamyślenia wyrwało mnie szarpnięcie za ramię.
- Chodź - rzuciła rudowłosa i pobiegła przed siebie. Złapałam w ręce przednią część sukni i pobiegłam za nią. Chwilę później Celes się zatrzymała i spacerkiem ruszyła przez plac wokoło obrośnięty drzewami. Jak piesek ruszyłam za nią, bo wiedziałam, że zaprowadzi nas w jakieś piękne miejsce. Zawsze tak się działo. Kiedyś jak byłyśmy małe i mieszkałyśmy w zupełnie innym domu niedaleko lasu, Celes postanowiła iść poszukać wróżek. Oczywiście poszłam razem z nią. Spacerując po tym lesie znalazłyśmy piękne miejsce, obrośnięte drzewami z małym stawem, który wydawał się taki głęboki. Pamiętam, że nazwałyśmy go ,, Oceanem,,. Odwiedzałyśmy to miejsce codziennie, lecz niestety musiałyśmy się przeprowadzić. Ale obiecałyśmy sobie, że wrócimy tam i znajdziemy wróżki.
- To słodkie - westchnęłam.
- Co ty tam tak stoisz? Chodź! - krzyknęła rudowłosa. Lekko się wychyliłam i poszukałam wzrokiem siostry. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam.
- Pamiętasz nasze tajemnicze miejsce i Ocean? - zapytała, gdy byłam obok niej. Popatrzyłam na nią z uśmiechem i skinęłam głową. Złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy przez las. Po kilku minutach marszu i wspominania starych czasów, znalazłyśmy się przy starej altance. Była zrobiona z drzewa i chyba powinna być biała, ale czas zrobił swoje i zmienił jej kolor. Spojrzałam na siostrę, która stała zachwycona. Widziałam te iskierki w jej oczach, takie same jak wtedy, kiedy odkryłyśmy nasze ,,miejsce na ziemi,,. Wszystkie dobre chwile wróciły, wraz z falą słonych łez. Ale powstrzymałam się, żeby nie psuć tego wspaniałego dnia, chociaż mógł to być nasz ostatni dzień. Pragnęłam wrócić do tych czasów kiedy nie wiedziałyśmy czym zajmował się nasz ojciec i nie musiałyśmy w tym uczesticzyć. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłam i dołączyłam do Celes. Siedziała już ona na ławeczce i rozglądała się z uśmiechem.
Niespodziewane zaczęło świecić słońce, nadając temu miejscu magiczny charakter. Tak jak niespodziewane się pojawiło, tak szybko zniknęło i zastąpił je deszcz. Tak jakby mój nastrój miał wpływ na pogodę.
- I co teraz? - zapytałam. Obie ustałyśmy na środku altanki ponieważ tutaj nie groziło na moknięcie. Najwyraźniej ta altanka nie polubiła nas tak bardzo ja my jej i postanowiła przeciekać.
- Kurwa - krzyknęła Celes, która została ochlapana wodą płynącą przez szpary między dachówką.
- Ej, ej, ej dajesz i zły przykład starsza siostro - pomachałam do niej palcem, a ona się tylko zaśmiała.
- No nic, musimy iść. Nie wiadomo jak długo będzie padało, a ty mądralo zostawiłaś otwarte drzwi na taras - powiedziała rudowłosa i złapała przód swojej sukni. Bez słowa uczyniłam to samo i ruszyłyśmy. Nie rozmawiałyśmy, starałyśmy się nie wpaść w kałużę lub jakieś błoto. Po wędrówce, która zdawała się nie mieć końca, wreszcie byłyśmy w domu. Lekko zmęczona opadłam na podłogę przy schodach.
- Wstawaj. Chyba nie zmęczyłaś się tym spacerkiem, co? - spytała klękając przy mnie. Ja tylko leżałam z zamkniętymi oczami i ciężko oddychałam.
- Nie zdasz z W-F-u mała - poklepała mnie po udzie i odeszła
- Wiem - powiedziałam dźwigając się na nogi. Ona tylko lekko się zaśmiała i zniknęła na piętrze. Powoli wdrapałam się na schody i ruszyłam do swojego pokoju. Wchodząc, poszukałam wzrokiem telefonu, który leżał na łóżku obok laptopa i słuchawek. Szybko sprawdziłam godzinę i wiadomości lub połączenia. Była godzina 16:59, a wiadomości jak nie było tak nie ma.
- Rodzice na medal - powiedziałam kręcąc głową - korzystają, że mają wolną chatę. Z chytrym uśmieszkiem ściągnęłam z siebie suknię, którą powiesiłam na wieszaku, żeby mogła wyschnąć, a sama ruszyłam do łazienki zażyć odświeżającej kompieli.
- Hej, mogę? - spytałam, wychylając głowę zza drzwi. Mimo, że jesteśmy siostrami to nigdy nie wchodzimy do swoich pokoi bez zaproszenia. Taka zasada.
- Jasne, siadaj - uśmiechnęła się i poklepała miejsce na łóżku. Posłusznie wykonałam jej prośbę i zajęłyśmy się sobą. Najpierw przeglądałyśmy różne strony poświęcone modzie i urodzie, a później postanowiłyśmy pomalować paznokcie i przygotować mnie na jutrzejszy dzień w nowej szkole. Po zakończeniu naszego babskiego spotkania, wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka, które było okropnie wygodne. Chwilę później zasnęłam....
czwartek, 20 marca 2014
1. Witaj w piekle
- Natychmiast wracaj do domu, bez żadnego ,,ale,, - powiedział i rozłączył się. Lekko zaskoczona odłożyłam telefon na blat stolika, wstałam i ruszyłam do garderoby.
- Gdzie ty się wybierasz?! - krzyknął fotograf - Jeśli wyjdziesz możesz nie wracać! Nie zwracając uwagi na mojego współpracownika zakładałam buty, myśląc nad tym co mogło strzelić ojcu do głowy żeby przerywać mi podczas pracy. Było wiele możliwości: nagła przeprowadzka, ktoś umarł, nabroiłam lub coś znacznie gorszego... Gotowa do wyjścia, założyłam czarne okulary na nos i przepchnęłam się przez drzwi, koło nadal krzyczącego fotografa. Moje przemyślenia przerwał uścisk czyjeś ręki na przedramieniu.
- Co ty odwalasz?! - krzyknął. Odwróciłam się twarzą w jego stronę. Mimo, że nie miałam obcasów i tak byłam wyższa od niego o głowę.
- W takim razie, do zobaczenia... - przerwałam na chwilkę - nigdy! Z chytrym uśmieszkiem odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę parkingu, na którym znajdował się mój samochód. W drodze zadzwoniłam do siostry żeby zapytać o sprawę z ojcem, ale ona także dowiedziała się przed chwilą i właśnie jedzie do domu.
- Okej to pa - powiedziałam i się rozłączyłam - Hyh narada rodzinna, będzie się działo. Po chwili byłam już pod domem. Wysiadając z samochodu zobaczyłam moją siostrę idącą w stronę bramy.
Krzyknęłam żeby zaczekała i zaraz znalazłam się przy niej.
Wchodząc po schodach Celes próbowała wymyślić przyczyny naszego zgromadzenia.
- A jeśli mamę też ściągnął?! - myślała na głos rudowłosa. Rzeczywiście to byłoby dziwne, bo nasza matka jest bardzo zapracowana i nie zjawia się w domu bardzo rzadko. Jest modelką i podróżuje między Londynem, Nowym Yorkiem, a Paryżem. Przyjeżdża tylko kilka razy w roku na kilka tygodni. Ale teraz nie o niej.
Po wejściu do domu od razu udałyśmy się do gabinetu ojca, gdzie zawsze odbywały się te ,,spotkania,,. Wchodzimy i kogo widzimy? Naszą mamusię!
- Czyli to coś ważnego - powiedziałam i zajęłam miejsce na białej sofie obok Celes.
- Tak, nawet bardzo - powiedział tata. Spojrzałam zdziwiona na siostrę, a ona na mnie. Czyli jednak się przeprowadzamy. Skąd wiem? Tak jest zawsze: ważna sprawa, nawet bardzo i mama się zjawia i takie tam bzdety.
- Po co to całe przedstawienie? - powiedziałam przyglądając się swoim długim, czarnym paznokciom.
- Daruj sobie dziecko, to jest ważna sprawa i w takich chwilach wymagam od ciebie odpowiedniej postawy - powiedział mężczyzna ubrany w czarny garnitur i krawat.
- No dobrze, dobrze... - westchnęłam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, najwyraźniej rodzice nie wiedzieli od czego zacząć swój monolog. Chrząknęłam żeby zwrócić ich uwagę, ojciec spojrzał na mnie pustym wzrokiem i powiedział:
- Macie bardzo ważne zadanie, ale musicie żeby je wypełnić musicie zmienić miejsce zamieszkania.
- Co?! - krzyknęłyśmy równocześnie podnosząc się z kanapy.
- Nigdzie się nie wybieram - powiedziała rudowłosa - mam niedługo pokaz, na którym muszę się pojawić, inaczej moja kariera się załamie. Ojciec wstał i zaczął chodzić wokół biurka. Wodziłam za nim wzrokiem, bo wiedziałam, że od dawna czym on się zajmuje. Należał do gangu, którego był liderem. Matka chodziła do normalnej pracy żeby zachować pozory zwyczajnej rodziny. Celes była informatorem, to ona zbierała informacje o różnych osobach, które nie sprzyjały naszym planom lub mogły w jakikolwiek sposób nam zagrażać. No i zostałam jeszcze ja. Byłam killer'em. Musiałam zabijać ludzi, których odnalazła moja siostra. Brudna robota... wiem. Od najmłodszych lat byłam szkolona na bezduszną maszynę do zabijania i udało się. Miałam za sobą już wiele zabójstw, dlatego po 20 przestałam liczyć.
- Kiedy wyjeżdżamy? - spytałam patrząc wyczekująco.
- Wieczorem, a teraz spakujcie się i spotykamy się w schronie za 3 godziny - powiedziała matka i razem z ojcem zostawili nas w gabinecie z masą pytań.
- Co robimy? - zapytała Celes ze łzami w oczach. Mimo, że wiele razy się przeporowadzałyśmy to nigdy same i nie musiałyśmy wtedy wypełniać niebezpiecznych misji.
- Jak to co? Teraz się spakujemy, a gdy już będziemy na miejscu wpakuję temu frajerowi kulkę w głowę i wrócimy - powiedziałam przytulając siostrę - Chodź. Złapałam ją za rękę i ruszyłyśmy w stronę swoich pokoi.
Wchodząc do pokoju, uśmiech zszedł mi z twarzy. Nie lubiłam tego pokoju. Całkowicie nie był w moim stylu, zbyt nowoczesny, za jasno.
- Mam nadzieję, że będę mogła urządzić swój nowy pokój - powiedziałam ruszając do garderoby, która byłam moim ulubionym miejscem w tym pokoju.
Weszłam do mojego miejsca na ziemi i zdjęłam skórzaną kurtkę i sukienkę. Zamiast tego założyłam luźną, czarną koszulkę i bluzę tego samego koloru. Westchnęłam, marząc tylko o długiej kompieli. Rozejrzałam się po garderobie z uśmiechem na twarzy, zlustrowałam każdą półkę po kolei. Nagle zauważyłam coś nowego. Pod jedną z półek stała biała torba. Podeszłam bliżej i zajrzałam. W torbie było białe pudełko z czarnym napisem. Wyjęłam i otworzyłam. W środku znalazłam sandałki na platformie. Były okropnie wysokie, ale też piękne.
Odłożyłam je na półkę żeby poznały się z resztą kolekcji.
- Wiem, że chcecie mnie przekupić. Nie uda wam się to - powiedziałam przesłodzonym głosem patrząc w przestrzeń. Zamiast zacząć się pakować postanowiłam poszukać telefonu. Po poszukiwaniach, które lekko mnie zmęczyły, położyłam się na dywanie w garderobie. Przeglądałam Instagrama, Twittera i Facebooka. Na koniec sprawdziłam godzinę. Okazało się, że zostały mi tylko dwie godziny do naszego ponownego spotkania.
- No nic, trzeba się pakować - westchnęłam podnosząc się. W jednej z szaf znalazłam dwie małe walizki, a w następnych dwie większe. Okropnie mi się podobały, były takie stare i zniszczone. Z duszą. Czyli tak jak lubiłam.
- Witaj w piekle, siostrzyczko - powiedziałam i popchnęłam ciężkie drzwi...
- Gdzie ty się wybierasz?! - krzyknął fotograf - Jeśli wyjdziesz możesz nie wracać! Nie zwracając uwagi na mojego współpracownika zakładałam buty, myśląc nad tym co mogło strzelić ojcu do głowy żeby przerywać mi podczas pracy. Było wiele możliwości: nagła przeprowadzka, ktoś umarł, nabroiłam lub coś znacznie gorszego... Gotowa do wyjścia, założyłam czarne okulary na nos i przepchnęłam się przez drzwi, koło nadal krzyczącego fotografa. Moje przemyślenia przerwał uścisk czyjeś ręki na przedramieniu.
- Co ty odwalasz?! - krzyknął. Odwróciłam się twarzą w jego stronę. Mimo, że nie miałam obcasów i tak byłam wyższa od niego o głowę.
- W takim razie, do zobaczenia... - przerwałam na chwilkę - nigdy! Z chytrym uśmieszkiem odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę parkingu, na którym znajdował się mój samochód. W drodze zadzwoniłam do siostry żeby zapytać o sprawę z ojcem, ale ona także dowiedziała się przed chwilą i właśnie jedzie do domu.
- Okej to pa - powiedziałam i się rozłączyłam - Hyh narada rodzinna, będzie się działo. Po chwili byłam już pod domem. Wysiadając z samochodu zobaczyłam moją siostrę idącą w stronę bramy.
Krzyknęłam żeby zaczekała i zaraz znalazłam się przy niej.
Wchodząc po schodach Celes próbowała wymyślić przyczyny naszego zgromadzenia.
- A jeśli mamę też ściągnął?! - myślała na głos rudowłosa. Rzeczywiście to byłoby dziwne, bo nasza matka jest bardzo zapracowana i nie zjawia się w domu bardzo rzadko. Jest modelką i podróżuje między Londynem, Nowym Yorkiem, a Paryżem. Przyjeżdża tylko kilka razy w roku na kilka tygodni. Ale teraz nie o niej.
Po wejściu do domu od razu udałyśmy się do gabinetu ojca, gdzie zawsze odbywały się te ,,spotkania,,. Wchodzimy i kogo widzimy? Naszą mamusię!
- Czyli to coś ważnego - powiedziałam i zajęłam miejsce na białej sofie obok Celes.
- Tak, nawet bardzo - powiedział tata. Spojrzałam zdziwiona na siostrę, a ona na mnie. Czyli jednak się przeprowadzamy. Skąd wiem? Tak jest zawsze: ważna sprawa, nawet bardzo i mama się zjawia i takie tam bzdety.
- Po co to całe przedstawienie? - powiedziałam przyglądając się swoim długim, czarnym paznokciom.
- Daruj sobie dziecko, to jest ważna sprawa i w takich chwilach wymagam od ciebie odpowiedniej postawy - powiedział mężczyzna ubrany w czarny garnitur i krawat.
- No dobrze, dobrze... - westchnęłam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, najwyraźniej rodzice nie wiedzieli od czego zacząć swój monolog. Chrząknęłam żeby zwrócić ich uwagę, ojciec spojrzał na mnie pustym wzrokiem i powiedział:
- Macie bardzo ważne zadanie, ale musicie żeby je wypełnić musicie zmienić miejsce zamieszkania.
- Co?! - krzyknęłyśmy równocześnie podnosząc się z kanapy.
- Nigdzie się nie wybieram - powiedziała rudowłosa - mam niedługo pokaz, na którym muszę się pojawić, inaczej moja kariera się załamie. Ojciec wstał i zaczął chodzić wokół biurka. Wodziłam za nim wzrokiem, bo wiedziałam, że od dawna czym on się zajmuje. Należał do gangu, którego był liderem. Matka chodziła do normalnej pracy żeby zachować pozory zwyczajnej rodziny. Celes była informatorem, to ona zbierała informacje o różnych osobach, które nie sprzyjały naszym planom lub mogły w jakikolwiek sposób nam zagrażać. No i zostałam jeszcze ja. Byłam killer'em. Musiałam zabijać ludzi, których odnalazła moja siostra. Brudna robota... wiem. Od najmłodszych lat byłam szkolona na bezduszną maszynę do zabijania i udało się. Miałam za sobą już wiele zabójstw, dlatego po 20 przestałam liczyć.
- Kiedy wyjeżdżamy? - spytałam patrząc wyczekująco.
- Wieczorem, a teraz spakujcie się i spotykamy się w schronie za 3 godziny - powiedziała matka i razem z ojcem zostawili nas w gabinecie z masą pytań.
- Co robimy? - zapytała Celes ze łzami w oczach. Mimo, że wiele razy się przeporowadzałyśmy to nigdy same i nie musiałyśmy wtedy wypełniać niebezpiecznych misji.
- Jak to co? Teraz się spakujemy, a gdy już będziemy na miejscu wpakuję temu frajerowi kulkę w głowę i wrócimy - powiedziałam przytulając siostrę - Chodź. Złapałam ją za rękę i ruszyłyśmy w stronę swoich pokoi.
Wchodząc do pokoju, uśmiech zszedł mi z twarzy. Nie lubiłam tego pokoju. Całkowicie nie był w moim stylu, zbyt nowoczesny, za jasno.
- Mam nadzieję, że będę mogła urządzić swój nowy pokój - powiedziałam ruszając do garderoby, która byłam moim ulubionym miejscem w tym pokoju.
- Wiem, że chcecie mnie przekupić. Nie uda wam się to - powiedziałam przesłodzonym głosem patrząc w przestrzeń. Zamiast zacząć się pakować postanowiłam poszukać telefonu. Po poszukiwaniach, które lekko mnie zmęczyły, położyłam się na dywanie w garderobie. Przeglądałam Instagrama, Twittera i Facebooka. Na koniec sprawdziłam godzinę. Okazało się, że zostały mi tylko dwie godziny do naszego ponownego spotkania.
- No nic, trzeba się pakować - westchnęłam podnosząc się. W jednej z szaf znalazłam dwie małe walizki, a w następnych dwie większe. Okropnie mi się podobały, były takie stare i zniszczone. Z duszą. Czyli tak jak lubiłam.
Rozmyślanie zajęło mi pół godziny, następne pół godziny było przeznaczone na wybieranie ubrań. W końcu postanowiłam, że wezmę prawie całą swoją szafę, dlatego musiałam znaleźć więcej walizek...
- Udało się! - powiedziałam z uśmiechem zamykając ostatnią walizkę. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi jeszcze 15 minut, dlatego postanowiłam, że doprowadzę się do porządku. Weszłam do łazienki, umyłam twarz i wzięłam szybki prysznic. Owinięta w puchaty ręcznik stałam przed lustrem i robiłam makijaż składający się z czarnego eye liner'a, tuszu i kremu BB. Wychodząc z łazienki, znowu spojrzałam na zegarek.
- Ojej... mam 5 minut - zamyśliłam się - raczej się wyrobie. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne rurki i luźną koszulkę tego samego koloru. Na nogi założyłam Martensy i ruszyłam do piwnicy...
-Czyli jesteśmy już w komplecie - powiedział tata, gdy tylko weszłam do pomieszczenia. Ściany wokół mnie były siwe, a nad moją głową wisiała lampa nie dająca światła dobrej jakości. Rodzice ruszyli przodem rozmawiając o czymś zawzięcie. Gdy znaleźliśmy się przy opancerzonych, ogromnych drzwiach tata wystukał jakiś kod i przyłożył palec do czytnika. Wrota otworzyły się z niemiłym dla ucha piskiem. Weszliśmy do pomieszczenia. Na środku znajdował się stół, a wokół niego krzesła. Ściany były siwego koloru, a na nich pozawieszane były pułki z różnymi dziwnymi rzeczami, których zastosowania nie chciałam znać. Nie zważając na nikogo, ruszyłam w stronę skrzyni/półki na której znajdowały się różnego rodzaju bronie. Chwyciłam pierwszy lepszy pistolet i sprawdziłam jego stan jak na eksperta przystało. Trzymając go przypomniała mi się moja pierwsza misja i chwila zawahania, o której nigdy nie zapomnę.
Krew wszędzie, na mnie, na ścianach, na podłodze.
Ojciec chrząknął wyrywając mnie z zamyślenia. Odwróciłam się w ich stronę i pozbywając się emocji z mojej twarzy, zajęłam swoje miejsce. Po omówieniu planu weszliśmy na górę i rozeszliśmy się po pokojach. Ostatni raz położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w krople deszczu uderzające o szyby. Nagle mój telefon zadzwonił, wyrywając mnie ze stanu hibernacji. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od mojej siostry.
- A to leniwa rura, nie chciało jej się przyjść - skomentowałam i lekko się zaśmiałam. Odczytałam wiadomość, w której było napisane, że mam być gotowa za pięć minut.
- Jak mus to mus - westchnęłam podnosząc się z łóżka - a było tak miło. Pośpiesznie weszłam do łazienki i zgarnęłam kosmetyki i inne potrzebne rzeczy do kosmetyczki. Założyłam czarną bluzę i okulary i byłam gotowa. Jakąś minutę później zjawił się mój tata, a by zabrać walizki. Wzięłam słuchawki, telefon i ostatni raz rozejrzałam się po pokoju. Mimowolnie zaszkliły mi się oczy. Wiedziałam, że jeśli coś źle pójdzie mogę tu już nie wrócić. Westchnęłam powstrzymując napływające do oczu łzy i wszyłam. Przy drzwiach spotkałam resztę rodziny.
- Wasze rzeczy już są w samochodzie - powiedział ojciec patrząc się raz na moją siostrę, raz na mnie.
- Dobrze, czas się żegnać - powiedziała mama i podeszła do Celes - opiekuj się siostrą. Przytuliła najpierw ją, a później mnie.
- Ale nie płacz - powiedziałam tuląc rodzicielkę - kiedyś się zobaczymy. Kobieta pokiwała głową i oderwała się ode mnie. Teraz przyszła kolej na tatę, który starał się zachować pokerową twarz, ale obie wiedziałyśmy, że gdzieś tam wewnątrz jest mu smutno.
- Bądźcie grzeczne i nie dajcie się złapać - powiedział przytulając nas obie. Ostatni raz przebiegłam wzrokiem po domu i wyszłam. Rudowłosa wsiadła do samochodu od strony kierowcy, a ja jeszcze raz spojrzałam na rodziców. Pomachałam im, wymusząjąc uśmiech.
Wsiadłam... Wyjechałyśmy z podjazdu... Wiedziałam, że teraz nie ma odwrotu. Muszę się ogarnąć i być silna. Dla siebie i dla reszty. Po dwóch godzinach drogi, którą przegadałyśmy, zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej. Wychodząc z samochodu spojrzałam na zegarek, była druga w nocy.
- Nieźle - powiedziałam z uznaniem.
- Co? - spytała Celes podchodząc do mnie. Pokazałam jej wyświetlacz telefonu. Ona tylko westchnęła i weszła do sklepu żeby zakupić jedzenie i napoje. Ja natomiast zostałam na zewnątrz. Musiałam zapalić. Zbyt wiele emocji. Chwila relaksu potrzebna od zaraz. Oddaliłam się od drzwi i przystanęłam przy ścianie.
Po chwili zjawiła się moja siostra i tak samo jak jak musiała ,,odreagować,,. Gdy ostatecznie udało nam się odpocząć, ruszyłyśmy do samochodu. Następna część drogi minęłam nam na rozmawianiu na temam naszego zadania. Celes opowiadała mi co dokładnie mam zrobić.
- Musisz znaleźć pewnego chłopaka, o którym dowiesz się później, wjeść do jego świata. Najlepiej gdybyś stała się jego dziewczyną czy coś, ale to zależy już od ciebie. Musisz poznać jego plany. W skrócie, dowiedzieć się o nim wszystkiego. Na koniec go zabić. - powiedział rudowłosa nie odrywając wzroku od drogi.
- Może zdradzisz mi jak ma na imię moja ofiara? - spytałam spoglądając na nią.
- Harry... Harry Styles - powiedziała jakby się czegoś obawiała, ale nie chciałam roztrząsać tematu. Nie chce o nim nic wiedzieć. Mam go zabić i tyle...
Po godzinie jazdy, którą przespałam, byłyśmy w naszym nowym mieście.
- Lux, obudź się. Jesteśmy - westchnęła siostra. Otworzyłam oczy i zmieniłam pozycję na wygodniejszą. Mijałyśmy ulice, na których świeciły się latarnie i co jakiś czas można było zauważyć grupki ludzi stojących w ciemnych zakamarkach ulic. Podjechałyśmy pod nasz nowy dom, który mimo tego, że był ogromny to był piękny. Wyglądał jak nawiedzony zamek lub coś w ty stylu. Ale po co nam taki wielki dom? I do tego na takim odludziu.
wtorek, 18 marca 2014
Prolog
,,Go and kill him,, - powiedział tylko tyle. Nasuwało się wiele pytań.
Dlaczego? Kogo? Muszę?
Niestety moje błagania poszły na marne i wylądowałam wraz z siostrą w nowym mieście. Ale to nie było zwykłe, spokojne miasteczko. O nie, nie nie nie... Tam narkotyki, nielegalne wyścigi i zabójstwa były na pożądku dziennym.
________________________________________________________________________
Czy niepozorna dziewczyna da radę zabić jednego z najniebezpieczniejszych mężczyzn w mieście? Czy łowca stanie się ściganym? Miejmy nadzieję...
Dlaczego? Kogo? Muszę?
Niestety moje błagania poszły na marne i wylądowałam wraz z siostrą w nowym mieście. Ale to nie było zwykłe, spokojne miasteczko. O nie, nie nie nie... Tam narkotyki, nielegalne wyścigi i zabójstwa były na pożądku dziennym.
________________________________________________________________________
Czy niepozorna dziewczyna da radę zabić jednego z najniebezpieczniejszych mężczyzn w mieście? Czy łowca stanie się ściganym? Miejmy nadzieję...
Subskrybuj:
Posty (Atom)