- Gdzie ty się wybierasz?! - krzyknął fotograf - Jeśli wyjdziesz możesz nie wracać! Nie zwracając uwagi na mojego współpracownika zakładałam buty, myśląc nad tym co mogło strzelić ojcu do głowy żeby przerywać mi podczas pracy. Było wiele możliwości: nagła przeprowadzka, ktoś umarł, nabroiłam lub coś znacznie gorszego... Gotowa do wyjścia, założyłam czarne okulary na nos i przepchnęłam się przez drzwi, koło nadal krzyczącego fotografa. Moje przemyślenia przerwał uścisk czyjeś ręki na przedramieniu.
- Co ty odwalasz?! - krzyknął. Odwróciłam się twarzą w jego stronę. Mimo, że nie miałam obcasów i tak byłam wyższa od niego o głowę.
- W takim razie, do zobaczenia... - przerwałam na chwilkę - nigdy! Z chytrym uśmieszkiem odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę parkingu, na którym znajdował się mój samochód. W drodze zadzwoniłam do siostry żeby zapytać o sprawę z ojcem, ale ona także dowiedziała się przed chwilą i właśnie jedzie do domu.
- Okej to pa - powiedziałam i się rozłączyłam - Hyh narada rodzinna, będzie się działo. Po chwili byłam już pod domem. Wysiadając z samochodu zobaczyłam moją siostrę idącą w stronę bramy.
Krzyknęłam żeby zaczekała i zaraz znalazłam się przy niej.
Wchodząc po schodach Celes próbowała wymyślić przyczyny naszego zgromadzenia.
- A jeśli mamę też ściągnął?! - myślała na głos rudowłosa. Rzeczywiście to byłoby dziwne, bo nasza matka jest bardzo zapracowana i nie zjawia się w domu bardzo rzadko. Jest modelką i podróżuje między Londynem, Nowym Yorkiem, a Paryżem. Przyjeżdża tylko kilka razy w roku na kilka tygodni. Ale teraz nie o niej.
Po wejściu do domu od razu udałyśmy się do gabinetu ojca, gdzie zawsze odbywały się te ,,spotkania,,. Wchodzimy i kogo widzimy? Naszą mamusię!
- Czyli to coś ważnego - powiedziałam i zajęłam miejsce na białej sofie obok Celes.
- Tak, nawet bardzo - powiedział tata. Spojrzałam zdziwiona na siostrę, a ona na mnie. Czyli jednak się przeprowadzamy. Skąd wiem? Tak jest zawsze: ważna sprawa, nawet bardzo i mama się zjawia i takie tam bzdety.
- Po co to całe przedstawienie? - powiedziałam przyglądając się swoim długim, czarnym paznokciom.
- Daruj sobie dziecko, to jest ważna sprawa i w takich chwilach wymagam od ciebie odpowiedniej postawy - powiedział mężczyzna ubrany w czarny garnitur i krawat.
- No dobrze, dobrze... - westchnęłam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, najwyraźniej rodzice nie wiedzieli od czego zacząć swój monolog. Chrząknęłam żeby zwrócić ich uwagę, ojciec spojrzał na mnie pustym wzrokiem i powiedział:
- Macie bardzo ważne zadanie, ale musicie żeby je wypełnić musicie zmienić miejsce zamieszkania.
- Co?! - krzyknęłyśmy równocześnie podnosząc się z kanapy.
- Nigdzie się nie wybieram - powiedziała rudowłosa - mam niedługo pokaz, na którym muszę się pojawić, inaczej moja kariera się załamie. Ojciec wstał i zaczął chodzić wokół biurka. Wodziłam za nim wzrokiem, bo wiedziałam, że od dawna czym on się zajmuje. Należał do gangu, którego był liderem. Matka chodziła do normalnej pracy żeby zachować pozory zwyczajnej rodziny. Celes była informatorem, to ona zbierała informacje o różnych osobach, które nie sprzyjały naszym planom lub mogły w jakikolwiek sposób nam zagrażać. No i zostałam jeszcze ja. Byłam killer'em. Musiałam zabijać ludzi, których odnalazła moja siostra. Brudna robota... wiem. Od najmłodszych lat byłam szkolona na bezduszną maszynę do zabijania i udało się. Miałam za sobą już wiele zabójstw, dlatego po 20 przestałam liczyć.
- Kiedy wyjeżdżamy? - spytałam patrząc wyczekująco.
- Wieczorem, a teraz spakujcie się i spotykamy się w schronie za 3 godziny - powiedziała matka i razem z ojcem zostawili nas w gabinecie z masą pytań.
- Co robimy? - zapytała Celes ze łzami w oczach. Mimo, że wiele razy się przeporowadzałyśmy to nigdy same i nie musiałyśmy wtedy wypełniać niebezpiecznych misji.
- Jak to co? Teraz się spakujemy, a gdy już będziemy na miejscu wpakuję temu frajerowi kulkę w głowę i wrócimy - powiedziałam przytulając siostrę - Chodź. Złapałam ją za rękę i ruszyłyśmy w stronę swoich pokoi.
Wchodząc do pokoju, uśmiech zszedł mi z twarzy. Nie lubiłam tego pokoju. Całkowicie nie był w moim stylu, zbyt nowoczesny, za jasno.
- Mam nadzieję, że będę mogła urządzić swój nowy pokój - powiedziałam ruszając do garderoby, która byłam moim ulubionym miejscem w tym pokoju.
- Wiem, że chcecie mnie przekupić. Nie uda wam się to - powiedziałam przesłodzonym głosem patrząc w przestrzeń. Zamiast zacząć się pakować postanowiłam poszukać telefonu. Po poszukiwaniach, które lekko mnie zmęczyły, położyłam się na dywanie w garderobie. Przeglądałam Instagrama, Twittera i Facebooka. Na koniec sprawdziłam godzinę. Okazało się, że zostały mi tylko dwie godziny do naszego ponownego spotkania.
- No nic, trzeba się pakować - westchnęłam podnosząc się. W jednej z szaf znalazłam dwie małe walizki, a w następnych dwie większe. Okropnie mi się podobały, były takie stare i zniszczone. Z duszą. Czyli tak jak lubiłam.
Rozmyślanie zajęło mi pół godziny, następne pół godziny było przeznaczone na wybieranie ubrań. W końcu postanowiłam, że wezmę prawie całą swoją szafę, dlatego musiałam znaleźć więcej walizek...
- Udało się! - powiedziałam z uśmiechem zamykając ostatnią walizkę. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi jeszcze 15 minut, dlatego postanowiłam, że doprowadzę się do porządku. Weszłam do łazienki, umyłam twarz i wzięłam szybki prysznic. Owinięta w puchaty ręcznik stałam przed lustrem i robiłam makijaż składający się z czarnego eye liner'a, tuszu i kremu BB. Wychodząc z łazienki, znowu spojrzałam na zegarek.
- Ojej... mam 5 minut - zamyśliłam się - raczej się wyrobie. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne rurki i luźną koszulkę tego samego koloru. Na nogi założyłam Martensy i ruszyłam do piwnicy...
-Czyli jesteśmy już w komplecie - powiedział tata, gdy tylko weszłam do pomieszczenia. Ściany wokół mnie były siwe, a nad moją głową wisiała lampa nie dająca światła dobrej jakości. Rodzice ruszyli przodem rozmawiając o czymś zawzięcie. Gdy znaleźliśmy się przy opancerzonych, ogromnych drzwiach tata wystukał jakiś kod i przyłożył palec do czytnika. Wrota otworzyły się z niemiłym dla ucha piskiem. Weszliśmy do pomieszczenia. Na środku znajdował się stół, a wokół niego krzesła. Ściany były siwego koloru, a na nich pozawieszane były pułki z różnymi dziwnymi rzeczami, których zastosowania nie chciałam znać. Nie zważając na nikogo, ruszyłam w stronę skrzyni/półki na której znajdowały się różnego rodzaju bronie. Chwyciłam pierwszy lepszy pistolet i sprawdziłam jego stan jak na eksperta przystało. Trzymając go przypomniała mi się moja pierwsza misja i chwila zawahania, o której nigdy nie zapomnę.
Krew wszędzie, na mnie, na ścianach, na podłodze.
Ojciec chrząknął wyrywając mnie z zamyślenia. Odwróciłam się w ich stronę i pozbywając się emocji z mojej twarzy, zajęłam swoje miejsce. Po omówieniu planu weszliśmy na górę i rozeszliśmy się po pokojach. Ostatni raz położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w krople deszczu uderzające o szyby. Nagle mój telefon zadzwonił, wyrywając mnie ze stanu hibernacji. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od mojej siostry.
- A to leniwa rura, nie chciało jej się przyjść - skomentowałam i lekko się zaśmiałam. Odczytałam wiadomość, w której było napisane, że mam być gotowa za pięć minut.
- Jak mus to mus - westchnęłam podnosząc się z łóżka - a było tak miło. Pośpiesznie weszłam do łazienki i zgarnęłam kosmetyki i inne potrzebne rzeczy do kosmetyczki. Założyłam czarną bluzę i okulary i byłam gotowa. Jakąś minutę później zjawił się mój tata, a by zabrać walizki. Wzięłam słuchawki, telefon i ostatni raz rozejrzałam się po pokoju. Mimowolnie zaszkliły mi się oczy. Wiedziałam, że jeśli coś źle pójdzie mogę tu już nie wrócić. Westchnęłam powstrzymując napływające do oczu łzy i wszyłam. Przy drzwiach spotkałam resztę rodziny.
- Wasze rzeczy już są w samochodzie - powiedział ojciec patrząc się raz na moją siostrę, raz na mnie.
- Dobrze, czas się żegnać - powiedziała mama i podeszła do Celes - opiekuj się siostrą. Przytuliła najpierw ją, a później mnie.
- Ale nie płacz - powiedziałam tuląc rodzicielkę - kiedyś się zobaczymy. Kobieta pokiwała głową i oderwała się ode mnie. Teraz przyszła kolej na tatę, który starał się zachować pokerową twarz, ale obie wiedziałyśmy, że gdzieś tam wewnątrz jest mu smutno.
- Bądźcie grzeczne i nie dajcie się złapać - powiedział przytulając nas obie. Ostatni raz przebiegłam wzrokiem po domu i wyszłam. Rudowłosa wsiadła do samochodu od strony kierowcy, a ja jeszcze raz spojrzałam na rodziców. Pomachałam im, wymusząjąc uśmiech.
Wsiadłam... Wyjechałyśmy z podjazdu... Wiedziałam, że teraz nie ma odwrotu. Muszę się ogarnąć i być silna. Dla siebie i dla reszty. Po dwóch godzinach drogi, którą przegadałyśmy, zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej. Wychodząc z samochodu spojrzałam na zegarek, była druga w nocy.
- Nieźle - powiedziałam z uznaniem.
- Co? - spytała Celes podchodząc do mnie. Pokazałam jej wyświetlacz telefonu. Ona tylko westchnęła i weszła do sklepu żeby zakupić jedzenie i napoje. Ja natomiast zostałam na zewnątrz. Musiałam zapalić. Zbyt wiele emocji. Chwila relaksu potrzebna od zaraz. Oddaliłam się od drzwi i przystanęłam przy ścianie.
Po chwili zjawiła się moja siostra i tak samo jak jak musiała ,,odreagować,,. Gdy ostatecznie udało nam się odpocząć, ruszyłyśmy do samochodu. Następna część drogi minęłam nam na rozmawianiu na temam naszego zadania. Celes opowiadała mi co dokładnie mam zrobić.
- Musisz znaleźć pewnego chłopaka, o którym dowiesz się później, wjeść do jego świata. Najlepiej gdybyś stała się jego dziewczyną czy coś, ale to zależy już od ciebie. Musisz poznać jego plany. W skrócie, dowiedzieć się o nim wszystkiego. Na koniec go zabić. - powiedział rudowłosa nie odrywając wzroku od drogi.
- Może zdradzisz mi jak ma na imię moja ofiara? - spytałam spoglądając na nią.
- Harry... Harry Styles - powiedziała jakby się czegoś obawiała, ale nie chciałam roztrząsać tematu. Nie chce o nim nic wiedzieć. Mam go zabić i tyle...
Po godzinie jazdy, którą przespałam, byłyśmy w naszym nowym mieście.
- Lux, obudź się. Jesteśmy - westchnęła siostra. Otworzyłam oczy i zmieniłam pozycję na wygodniejszą. Mijałyśmy ulice, na których świeciły się latarnie i co jakiś czas można było zauważyć grupki ludzi stojących w ciemnych zakamarkach ulic. Podjechałyśmy pod nasz nowy dom, który mimo tego, że był ogromny to był piękny. Wyglądał jak nawiedzony zamek lub coś w ty stylu. Ale po co nam taki wielki dom? I do tego na takim odludziu.
świetne :D fajny pomysł, muszę przyznać
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń