niedziela, 23 marca 2014

2. Mógł to być nasz ostatni dzień

Weszłyśmy do naszego ,,zamku,,. Wszędzie były pajęczyny i kurz, w skrócie dom jak z horroru. Najwyraźniej nasi rodzice nie pomyśleli o lepszym zakwaterowaniu, niestety. Mam nadzieję, że nie będę musiała mieszkać tu zbyt długo.
- Brakuje jeszcze jakiegoś psychopaty z piłą mechaniczną - powiedziała rozglądająca się Celes.
- Lepiej pasowałby demon lub wampir - odpowiedziałam z uśmiechem. Spojrzałyśmy na siebie i lekko się zaśmiałyśmy. 
- Ale wiesz, że będziemy musiały to posprzątać, tak? - zapytała idąc przez wielki hol. 
- Tak, mamo - odpowiedziałam ruszając za nią - wiesz gdzie są nasze pokoje lub coś w tym stylu? Siostra nie odpowiedziała tylko szła dalej. Wzdychając ruszyłam za nią. Chwilę później znalazłyśmy się w jadalni, która była najczystszym miejscem, które widziałam w tym domu, a widziałam tylko dwa. Wydaje mi się, że tylko to pomieszczenie jest w pełni wyposażone. Dziwny jest ten dom. 



Bez słowa ruszyłyśmy dalej, podziwiając obrazy i płaskorzeźby. Po obejrzeniu większości pokoi, ruszyłyśmy do samochodu po walizki. 
- Wyspałaś się w samochodzie - zaczęła rudowłosa - w takim razie posprzątamy tutaj. Mówiła wciągając wielkie walizki po schodach, które zdawały się nie mieć końca. Przystanęłam i patrzyłam na nią zaskoczona. Najwyraźniej Celes nie jest zmęczona naszą podróżą, a ja nie mam nic lepszego do roboty.
- Możemy - odpowiedziałam po namyśle. Zaraz potem ruszyłam z moimi walizkami. 
- Piekielne schody - rzuciłam pod nosem.



Gdy wszystkie nasze walizki znalazły się w pokojach, była godzina 5 nad ranem. Zaczęłyśmy sprzątać. Niestety ja mam takie dziwne przyzwyczajenie, że jak zacznę sprzątać jedno pomieszczenie to wyczyszczę wszystkie inne. Niby fajnie, ale jak musisz ogarnąć zamek to czar pryska. 
Zmęczone opadłyśmy na podłogę w holu. Siedząc po turecku, lekko wzdychałyśmy podziwiając pracę. Rzeczywiście teraz było pięknie i nie przypominało to już domu z horroru.
- Teraz, brakuje tylko sukni balowej i księcia - powiedziałam, patrząc na korytarz, prowadzący do jadalni. 
- Poszukajmy - powiedziała z wielkim entuzjazmem moja siostra. 
- Czego? - spytałam lekko zbita z tropu.
- Jak to czego?! Sukni! - krzyknęła i ruszyła przeskakując z nogi na nogę. Ociągając się ruszyłam za nią, ale szybko zniknęła mi z pola widzenia. Będąc sama na wielkim korytarzu ciągnącym się kilometrami, czułam się nieswojo. Nagle z jednego z pokoi wybiegła Celes.
- Ile można na ciebie czekać?! - krzyknęła i wbiegła z powrotem. Weszłam do pokoju i mnie zamurowało. Było cudownie.  Na samym środku pokoju stał ozdobny fortepian, aż proszący się o zagranie na nim. 



Spoglądając w prawą stronę zauważyłam wielkie drzwi, zza których dobiegały szmery. Ruszyłam w stronę, z której dochodziły te dźwięki. Weszłam, przeciskając się przez szparę, aby nie zagłuszać ciszy panującej w całym domu. Wejście tutaj było złym pomysłem, ponieważ znowu stałam z otwartą gębą i podziwiałam piękno tego pomieszczenia i rzeczy znajdujących się w nim, a mianowicie sukni. 
- Co tak stoisz? Zakładaj ją! - rzuciła we mnie piękną suknią. Nie wiedząc co powiedzieć zdjęłam bluzkę i rzuciłam nią w kąt. Po chwili stałam przed starym lustrem w pięknej sukni z koronkowymi mankietami i kokardą z tyłu. 
- Piękna - westchnęłam, przeglądając się - ciekawe kogo są te rzeczy i dlaczego ich nie zabrał. 
- Nie wiem, ale wyglądasz cudownie - powiedziała przyglądająca mi się rudowłosa. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do siostry, która zakładała na siebie białą suknię. 
- Uczesz włosy i jakoś ładnie zepnij - zaczęła - dzisiaj bawimy się w księżniczki. Niby starsza siostra, a i tak dziecinna. Mogę powiedzieć o sobie to samo. No bo, która dziewczyna nie chciałaby mieszkać w zamku i ubierać takich pięknych sukien? Myślę, że każda. Uśmiechnięta od ucha do ucha, ruszyłam do najbliższej łazienki zabierając po drodze kosmetyczkę, która leżała obok lustra. Po spięciu swoich włosów w fryzurę w wiktoriańskim stylu i ozdobieniu jej kokardką, wróciłam do pokoju. Niestety Celes już w nim nie było. Tylko wzruszyłam ramionami i wyszłam z tego pięknego pomieszczenia. Gdy byłam w holu, który byłam centrum domu, usłyszałam wołanie siostry. Okazało się, że jest ona w ogrodzie. Wyszłam na taras i zeszłam po schodach, rozglądając się. Kilkanaście metrów dalej zobaczyłam moją siostrę, która stała pod drzewem obok stawu. Idąc w jej stronę, cały czas się rozglądałam. Pierwszy raz widziałam ten ogród, nawet nie wiedziałam, że mamy ogród. Nieźle. Podchodząc bliżej mogłam się przyjżeć jak wyglądała, a wyglądała rewelacyjnie.



- Wow, jesteś piękna - powiedziałam podchodząc do niej. 
- Dziękuję, ty także - uśmiechnęła się - dzisiaj jesteśmy księżniczkami i możemy nic nie robić, ale jutro masz szkołę, więc wykorzystaj ten dzień jak najlepiej. Nie było tu pięknie. Wszędzie było szaro i ani jednego, zielonego skrawka trawy.  Szkoda, a mogłoby być tu tak pięknie. Z zamyślenia wyrwało mnie szarpnięcie za ramię. 
- Chodź - rzuciła rudowłosa i pobiegła przed siebie. Złapałam w ręce przednią część sukni i pobiegłam za nią.  Chwilę później Celes się zatrzymała i spacerkiem ruszyła przez plac wokoło obrośnięty drzewami. Jak piesek ruszyłam za nią, bo wiedziałam, że zaprowadzi nas w jakieś piękne miejsce. Zawsze tak się działo. Kiedyś jak byłyśmy małe i mieszkałyśmy w zupełnie innym domu niedaleko lasu, Celes postanowiła iść poszukać wróżek. Oczywiście poszłam razem z nią. Spacerując po tym lesie znalazłyśmy piękne miejsce, obrośnięte drzewami z małym stawem, który wydawał się taki głęboki. Pamiętam, że nazwałyśmy go ,, Oceanem,,. Odwiedzałyśmy to miejsce codziennie, lecz niestety musiałyśmy się przeprowadzić. Ale obiecałyśmy sobie, że wrócimy tam i znajdziemy wróżki.
- To słodkie - westchnęłam. 
- Co ty tam tak stoisz? Chodź! - krzyknęła rudowłosa. Lekko się wychyliłam i poszukałam wzrokiem siostry. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam. 




- Pamiętasz nasze tajemnicze miejsce i Ocean? - zapytała, gdy byłam obok niej. Popatrzyłam na nią z uśmiechem i skinęłam głową. Złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy przez las. Po kilku minutach marszu i wspominania starych czasów, znalazłyśmy się przy starej altance. Była zrobiona z drzewa i chyba powinna być biała, ale czas zrobił swoje i zmienił jej kolor. Spojrzałam na siostrę, która stała zachwycona. Widziałam te iskierki w jej oczach, takie same jak wtedy, kiedy odkryłyśmy nasze ,,miejsce na ziemi,,. Wszystkie dobre chwile wróciły, wraz z falą słonych łez. Ale powstrzymałam się, żeby nie psuć tego wspaniałego dnia, chociaż mógł to być nasz ostatni dzień. Pragnęłam wrócić do tych czasów kiedy nie wiedziałyśmy czym zajmował się nasz ojciec i nie musiałyśmy w tym uczesticzyć. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłam i dołączyłam do Celes. Siedziała już ona na ławeczce i rozglądała się z uśmiechem. 



Niespodziewane zaczęło świecić słońce, nadając temu miejscu magiczny charakter. Tak jak niespodziewane się pojawiło, tak szybko zniknęło i zastąpił je deszcz. Tak jakby mój nastrój miał wpływ na pogodę. 
- I co teraz? - zapytałam. Obie ustałyśmy na środku altanki ponieważ tutaj nie groziło na moknięcie. Najwyraźniej ta altanka nie polubiła nas tak bardzo ja my jej i postanowiła przeciekać.
- Kurwa - krzyknęła Celes, która została ochlapana wodą płynącą przez szpary między dachówką. 
- Ej, ej, ej dajesz i zły przykład starsza siostro - pomachałam do niej palcem, a ona się tylko zaśmiała. 
- No nic, musimy iść. Nie wiadomo jak długo będzie padało, a ty mądralo zostawiłaś otwarte drzwi na taras - powiedziała rudowłosa i złapała przód swojej sukni. Bez słowa uczyniłam to samo i ruszyłyśmy. Nie rozmawiałyśmy, starałyśmy się nie wpaść w kałużę lub jakieś błoto. Po wędrówce, która zdawała się nie mieć końca, wreszcie byłyśmy w domu. Lekko zmęczona opadłam na podłogę przy schodach. 
- Wstawaj. Chyba nie zmęczyłaś się tym spacerkiem, co? - spytała klękając przy mnie. Ja tylko leżałam z zamkniętymi oczami i ciężko oddychałam. 
- Nie zdasz z W-F-u mała - poklepała mnie po udzie i odeszła
- Wiem - powiedziałam dźwigając się na nogi. Ona tylko lekko się zaśmiała i zniknęła na piętrze. Powoli wdrapałam się na schody i ruszyłam do swojego pokoju. Wchodząc, poszukałam wzrokiem telefonu, który leżał na łóżku obok laptopa i słuchawek. Szybko sprawdziłam godzinę i wiadomości lub połączenia. Była godzina 16:59, a wiadomości jak nie było tak nie ma. 
- Rodzice na medal - powiedziałam kręcąc głową - korzystają, że mają wolną chatę. Z chytrym uśmieszkiem ściągnęłam z siebie suknię, którą powiesiłam na wieszaku, żeby mogła wyschnąć, a sama ruszyłam do łazienki zażyć odświeżającej kompieli. 




Ubrana w piżamkę, która składała się z czarnych krótkich spodenek i siwej bluzki z nadrukiem, wyszłam z łazienki. Kolejny raz sprawdziłam telefon, pojawiła się nowa wiadomość, ale od mojej siostry z pytaniem czy chce coś na kolację. Odpisałam jej, że nie i odłożyłam telefon na stolik. Postanowiłam, że nie będę siedziała sama i pójdę do siostry. We dwie raźniej, a tak na serio o trochę się boję. Ale tylko troszeczkę. 
- Hej, mogę? - spytałam, wychylając głowę zza drzwi. Mimo, że jesteśmy siostrami to nigdy nie wchodzimy do swoich pokoi bez zaproszenia. Taka zasada.
- Jasne, siadaj - uśmiechnęła się i poklepała miejsce na łóżku. Posłusznie wykonałam jej prośbę i zajęłyśmy się sobą. Najpierw przeglądałyśmy różne strony poświęcone modzie i urodzie, a później postanowiłyśmy pomalować paznokcie i przygotować mnie na jutrzejszy dzień w nowej szkole. Po zakończeniu naszego babskiego spotkania, wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka, które było okropnie wygodne. Chwilę później zasnęłam....

1 komentarz: