niedziela, 25 maja 2014

8. Koniec wycieczki

- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Zostaje. - oznajmiłam i odwóciłam się na pięcie. Szybko poczułam na swojej dłoni mocny uścisk. 
- Nie. - odpowiedział oschle - Idziemy. Chłopak zaczął mnie ciągnąć przez salon w stronę wyjścia.
- Zostaw mnie. Powiedziałam ci już, że zostaje - wyrwałam rękę z jego uścisku i stanęłam naprzeciwko niego. Chłopak spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem. Podniosłam jedną brew i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- A ja powiedziałem ci już, że wychodzimy - warknął. Pokręciłam przecząco głową i ruszyłam z powrotem do salonu. Podeszłam do stołu i wzięłam pierwszy lepszy napój żeby się odstresować. Oparłam się o blat i upiłam łyk. Patrzyłam na ludzi. Było już bardzo późno, a oni nadal tańczyli. Czy kiedykolwiek im to się znudzi? Nagle z moich przemyśleń wyrwała mnie postać, która pojawiła się przede mną. Chłopak wyjął z mojej ręki drinka i odstawił go na stół. Podszedł do mnie bliżej. Sekundę później byłam przewieszona przez jego ramię. 
- Kurwa, Harry! Odstaw mnie na ziemie! - biłam go po plecach i próbowałam się wyrwać. 
- Zamknij się - warknął kiedy wyszliśmy z imprezy. Gdy znaleźliśmy się przy ulicy odstawił mnie na miejsce. Spojrzałam na niego obrażona.
- Zachowuj się, księżniczko - powiedział i oparł się o swój samochód. Bez słowa ruszyłam w przeciwną stronę. Niestety nie udało mi się to. 
- Tym razem nie będzie tak łatwo - powiedział trzymając mnie za ramię. Pociągnął mnie lekko żeby zmniejszyć odległość między nami. Następnie otworzył drzwi od strony pasażera. Spojrzał na mnie, a następnie na fotel.
- Wsiadasz, czy mam cię do tego zmusić? - zapytał zabijając mnie wzrokiem.
- Pieprz się Styles - powiedziałam i wsiadłam do auta. Chłopak jedynie pokiwał głową i przeszedł na drugą stronę i zajął miejsce. Chwilę później ruszyliśmy. Oparłam głowę o szybę i przyglądałam się domom, które mijaliśmy. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Po jakiś 15 minutach chłopak się zatrzymał. Otworzyłam oczy i lekko się przeciągnęłam.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam spoglądając na niego. 
- Musieliśmy zatrzymać się na stacji - oznajmił - ty zostajesz.
- Nigdy - warknęłam i wysiadłam z auta - ty nie masz nic do gadania, a do tego muszę zapalić. Ty załatw co musisz, a ja tu zostanę... będę grzeczna... może. 
- Ile może być problemów z jedną dziewczyną?! - zapytał odchodząc. Wyjęłam paczkę papierosów i oparłam się o samochód. Odpaliłam jednego, a resztę schowałam do kieszeni kurtki. Nagle przypomniałam sobie o moim telefonie. Chciałam sprawdzić czy nie ma go w samochodzie, ale okazało się, że jest zamknięty.
- Pieprzony Harry - warknęłam i ruszyłam do sklepu, do którego wszedł chłopak. Gdy weszłam do środka bardzo jasne światło lekko mnie oślepiło. Spojrzałam na zegar wiszący nad kasą. Jest dopiero 3:22. Mamy dobry czas. Gdy mój wzrok powrócił do normalności zaczęłam się rozglądać za moim nowych znajomym. Od razu go zauważyłam, ponieważ był znacznie wyższy niż półki. Zdenerwowana podeszłam do niego. 
- Co ty tu robisz, księżniczko? - zapytał wciąż patrząc na jakieś ciastka. 
- Nudziło mi się - odpowiedziałam i przebiegłam po nim wzrokiem. Ubrany był w czarne obcisłe spodnie, czarny t-shirt i skórzaną kurtkę. Nieźle... 
- Skończyłaś już mnie podziwiać? - zapytał przesuwając sie w prawą stronę. 
- Chciałbyś być podziwiany przeze mnie. W marzeniach - odpowiedziałm i skrzyżowałam ręce na piersiach. 
- Tak, tak wmawiaj sobie - pokiwał głową.
- Czy mogę odzyskać mój telefon? - zapytałam i podeszłam tak żeby móc spojrzeć mu w oczy. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę. 
- Przesuń się, dziewczynko - złapał mnie za biodra i przestawił w inne miejsce - tu wyglądasz lepiej, bo mi nie przeszkadzasz. 
- Oddaj mi ten telefon, frajerze - warknęłam, ale na tyle cicho żeby sprzedawca nie mógł usłyszeć. 
- Zamknij się. Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie frajerem to ja wpakuję ci kulkę w łeb - powiedział i znowu się przesunął.
- Kurwa - powiedziałam i uklęknęłam. Chłopak podszedł do mnie i lekko szturchnął. Podniosłam na niego wzrok. Patrzył się na mnie. To było okropnie niekomfortowe. Doskonale wiedziałam, że jest okropnie wkurzony, ale jakoś się powstrzymuje żeby nie rozwalić wszystkiego w tym sklepie. Chłopak złapał mnie za rękę i zaciągnął do kasy. Nie miałam siły protestować. Ten dzień był pełen dziwnych zwrotów akcji. Najpierw moja zabójczyni dołączyła do nas. Później ta impreza. Alkochol. No i on. 
- Proszę, oddaj mi telefon - szepnęłam i oparłam głowę o jego ramię.
- W tylnej kieszeni - odpowiedział, gdy sprzedawca kasował zakupy. Ręką, którą trzymałam na jego plecach zaczęłam zjeżdżać na dół. Gdy wyczułam telefon wyciągnęłam go z kieszeni. 
- Idziemy - powiedział i ponownie złapał mnie za rękę. Gdy wyszliśmy na zewnątrz zimny wiatr przebiegł po moim niczym nie okrytym ciele. Przeszedł mnie dreszcz. Zamknęłam oczy i wciągnęłam zimne powietrze.
- Wsiadaj - powiedział oschłym głosem. 
- Mógłbyś mi nie rozkazywać? Zauważ, że mamy ze sobą spędzić dwa tygodnie - odpowiedziałam tak samo oschle i wsiadłam. Wyjęłam telefon z kieszeni i sprawdziałam wiadomości oraz połączenia. Pusto. Znowu... Czy rodzice na prawdę o nas zapomnieli? A podobno tak mnie kochali... Śmieszne. Prychnęłam i schowałam telefon. Samochód ruszył. Ponownie zapanowała cisza. Poprawiłam się i usiadłam w wygodniejszej pozycji. 
- Daleko jeszcze? - zapytałam, gdy minęło 10 minut. 
- Nie - odpowiedział i zerknął na mnie.
- Świetnie - westchnęłam i oparłam głowę o szybę. Chwilę później byliśmy na miejscu.
- Koniec wycieczki - powiedział i wyszedł z samochodu. 
- Wreszcie - popchnęłam drzwi. Lekko się przeciągnęłam i rozejrzałam. 





- Ładnie - szepnęłam i odszukałam wzrokiem Harry'ego. Chłopak wyjmował rzeczy, które kupił na stcji benzynowej. Oparłam się o samochód i założyłam ręce na piersi. Wiatr nie wiał, ale było chłodno. 
- Masz - podał mi moją kurtkę, którą rzuciłam gdzieś na tylne siedzenie.
- Dzięki - powiedziałam i założyłam ją.
- Zapraszam - oznajmił i wskazał dłonią na chodnik prowadzący do drzwi. Skinęłam głową i ruszyłam. Zatrzymałam się przy drzwich. Chłopak otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Rozejrzałam się po domu. Po prawej stronie były schody prowadzące na piętro, po lewej dwie pary drzwi, a naprzeciwko mnie wielki salon, a za nim taras. Może nie było przytulnie, ale było bardzo ładnie. Pokiwałam z uznaniem głową. Chłopak wyszedł z pierwszego z pomieszczeń, najprawdopodobniej kuchni. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na podłogę, a obok niej znalazły się moje buty.
- Nie musisz - powiedział i ruszył do salonu.
- Spoko, ale i tak nie mam zamiaru siedzieć tu w tych szpilkach. To niewygodne - powiedziałam i poszłam za chłopakiem. Brunet rozłożył się na sofie, a ja zaczęłam rozglądać się po salonie. Przy oknie zauważyłam fortepian. Był biały i piękny. Odrazu do niego ruszyłam. Chwilę się mu przyglądałam, a następnie usiadłam.




Przypomniały mi się wszystkie lekcje i rodzinne niedziele, kiedy graliśmy na fortepianie i śpiewaliśmy. Było tak cudownie i nawet realistycznie. Zamknęłam oczy i położyłam palce na klawiszach. 
Lost between Elvis and suicide
Ever since the day we died, well
I’ve got nothing left to lose
After Jesus and Rock N Roll
Couldn’t save my immoral soul, well
I’ve got nothing left
I’ve got nothing left to lose


Odśpiewałam część i otworzyłam oczy. Spojrzałam na mojego towarzysza. Lecz nie był on zainteresowany moją osobą. I bardzo dobrze. Mam nadzieję, że te dwa tygodnie spędzę we własnym towarzystwie zdala od niego. Podniosłam się i przeszłam po salonie. Byłam zmęczona, a sukienka nie była najwygodniejszym ubraniem jakie chciałam mieć na sobie. Ponownie spojrzałam na bruneta. Nie interesowało go co się ze mną dzieje. Dlaczego zwyczajnie nie mógł mnie odwieźć do domu i powiedzieć temu znajomemu, że jestem u niego? Jest okropnie tajemniczy i w ogóle nie obchodzi go czy jeszcze żyję. Podobnie jak moi rodzice. Postanowiłam zwrócić na siebię uwagę. Stanęłam przed nim zasłaniając mu telewizor. Chłopak przebiegł po mnie wzrokiem i zatrzymał się na twarzy.
- Co? - zapytał oschłym głosem
- Może byś się mną zainteresował? Nie obchodzi cię to czy nawet jeszcze żyję, a jakbym tam zeszła na zawał? - zadawałam pytania stojąc nieruchomo
- To byłby spokój - westchnął i podniósł się do pozycji siedzącej. 
- No właśnie, nie musiałabym spędzać z tobą czasu - podążyłam wzrokiem za jego osobą. Chłopak wstał i popatrzył na mnie z góry. Przeszedł tak, że tym razem ja stałam plecami do sofy i popchnął mnie na nią. 
- A teraz tu usiądziesz i powiesz czego ode mnie chcesz - powiedział i zaczął wędrować po salonie.
- No dobrze. Nie mam ubrań, a ta sukienka jest niewygodna. Jestem zmęczona - powiedziałam to co przyszło mi do głowy.
- Spoko - pokiwał głową - podnoś się z sofy. Idziemy.
Westchnęłam i ruszyłam za chłopakiem. Weszliśmy na piętro. Korytarz był bardzo długi i ciemny. Po cholerę mu tyle drzwi?! Mieszka tu sam, prawda? Oby. Nie chcę tu żadnych jego znajomych.  Chłopak wszedł do jednego z pomieszczeń. Ruszyłam za nim. Oparłam się o framugę i obserwowałam jego poczynania. Najpierw podszedł do komody, później wszedł do innego pomieszczenia, najprawdopodobniej łazienki. Ponownie podszedł do komody i wyciągnął z niej czarny t-shirt.
- Masz - rzucił do mnie koszulką - wystarczy, księżniczko?
- Tak, a teraz powiedz mi gdzie będę spać - podniosłam jedną brew i spojrzałam na Harry'ego. 
- Tam - wskazał drzwi znajdujące się naprzeciw pokoju, w którym byliśmy. 
- Okej - powiedziałam i ruszyłam do pokoju. Usłyszalam za sobą chrząknięcie. Odwrociłam się i spojrzałam na chłopaka. Harry podniósł brwi i lekko przechylił głowę.
- Dziękuję Harry - powiedziałam przesłodzonym głowem i uśmiechnęłam się.
- Tak lepiej - powiedział i zszedł na dół - dobranoc.
- Dobranoc - szepnęłam, gdy weszłam do pokoju. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. W łazience znalazłam ręczniki i różne płyny pod prysznic. Nieźle... Spojrzałam na umywalkę, na której stała kosmetyczka. 
- Co? - zapytałam zdziwiona - Jakiś fetysz damskich kosmetyków? 
Zajrzałam do torebeczki, a w niej znalazłam bardzo dużo drogich kosmetyków. Zadziwiasz mnie coraz bardziej, Harry.
Weszłam pod prysznic i umyłam włosy. Po około 30 minutach byłam już umyta i przebrana w ,,piżamę". Spojrzałam w lustro. Moje włosy były już prawie suche. Zmyłam makijaż i umyłam twarz. 
- Cudownie - powiedziałam wycierając twarz w ręcznik. Wróciłam do pokoju i odnalazłam telefon. Zero wiadomości. Pewnie Sky i Celes jeszcze ,,pracują". Uśmiechnęłam się do telefonu. Postanowiłam, że nie będę siedzieć sama na górze. Owinęłam się w koc i wyszłam z pokoju. Na korytarzu było ciemno i bardzo spokojnie. Słyszałam odgłosy telewizora i wesołe rozmowy. Nagle usłyszałam ciężkie kroki. Odruchowo oparłam się plecami o ścianę i ruszyłam w stronę schodów. Rozejrzałam się po korytarzu, ale nikogo tam nie było. Niespodziewanie przede mną pojawiły się trzy ogromne psy. Westchnęłam i uśmiechnęłam się. 
- Jakie śliczności - powiedziałam i uklęknęłam.




Psy zaczęły na mnie skakać wymachując ogonami. Jeden z nich mnie przewrócił i zaczął składać na mojej twarzy mokre pocałunki. Wymachiwałam rękami próbując się uwolnić. 
- No dobra! Już! - krzyknęłam i podniosłam się. Spojrzałam na zwierzaki. Były one ogromne. Wszystkie sięgały mi do piersi. Ostatni raz pogłaskałam każdego z osobna i ruszyłam w stronę schodów.
- Chodźcie - szepnęłam z uśmiechem. Psy zaraz znalazły się obok mnie wesoło wymachując ogonami. Zeszłam na dół. Usłyszałam bardzo głośne rozmowy. Będzie ich około 10. Dlaczego ja zeszłam na dół?! Teraz będę musiała tu siedzieć... Kill me. Westchnęłam i już miałam ruszyć, ale ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłam się do tej osoby i na nią spojrzałam. 
- Znowu ty - powiedziałam i wywróciłam oczmi. 
- Tak, ja. Czego tu szukasz... ubrana w to? - zapytał i przebiegł po mnie wzrokiem. Spojrzałam na swój strój, który nie był jakiś zjawiskowy. Byłam ubrana w t-shirt Harry'ego i majtki. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na chłopaka.
- Na luzie - powiedziałam - przecież mam koszulkę. Uśmiechnęłam się chytrze i lekko podciągnęłam koszulkę. 
- Dobra, dobra. Przestań. W moim salonie jest stado napalonych facetów, a ty stoisz tutaj prawie goła - powiedział i obciągnął niżej moją koszulkę. 
- Chciałabym ich poznać - szepnęłam i oparłam się plecami o ścianę. Brunet podszedł do mnie bliżej i oparł jedną rękę na wysokości mojej głowy.
- Nie interesuje mnie, że chcesz ich poznać. Żaden z nich nie ma prawa ciebie dotknąć, a nawet spojrzeć - warknął i zaczął obkręcać sobie wokół palca końcówki moich włosów. Nagle chłopak odwrócił wzrok i spojrzał z obawą w stronę salonu. 
- Hej, Harry! - usłyszałam wesoły głos jednego z facetów. 
- Kurwa - warknął i spojrzał na mnie - idź grzecznie na górę. Skinęłam głową, odwróciłam się i ruszyłam. Gdy przeszłam obok Harry'ego poczułam, że uberzył mnie w pośladek. Odwróciłam się w jego stronę i przejechałam paznokciem wzdłuż szyji i powiedziałam ,,UMRZESZ". Brunet jedynie na mnie spojrzał z chytrym uśmieszkiem. Odwróciłam się i weszłam na górę. Chwilę później znalazłam się w swoim pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i zgasiłam światło. Wyjęłam z kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. Zapaliłam papierosa i zamknęłam oczy, jak to miałam w zwyczaju. 
- To wszystko nie ma sensu... 

2 komentarze:

  1. super nie załamuj sie że nikt nie komentuje ale ja wiem że wszystkim sie to podoba życze wenyy

    OdpowiedzUsuń